Nie przesadzajmy. Samo zapisanie jakiejś cechy znaczenia słowa w definicji niczego nie zmienia – to, że ktoś (np. autor słownika) zapisał, że dziś niektórzy nazywają małżeństwem związek dwóch mężczyzn, nie jest równoznaczne z tym, że akceptuje ten stan rzeczy. Tworząc słownik, wprowadzam do niego słowo „faszyzm", choć wcale tego zjawiska nie akceptuję. Słowniki nie mają mocy twórczej, język zresztą też niewielką. Gdyby kreował świat, musielibyśmy przyjąć, że granice naszego języka są granicami naszego świata, że nie wychodzimy poza język. Na szczęście jest jednak inaczej. Wpływa on natomiast na nasz światopogląd. Znaczenia słów są przecież nośnikami wartości, kategorii, na które dzielimy świat, i procesów, jakie w nim zachodzą. Jeśli zmieni się znaczenie słowa np. „małżeństwo", to nie stanie się to bez udziału naszej świadomości. Nie dzieje się tak, że jak coś zmienimy w języku, to automatycznie zmieni się nasz system wartości. Język i światopogląd zmieniają się co najmniej równolegle. A częściej zmiany językowe są tylko skutkiem przeobrażeń społecznych i w systemie wartości. Zresztą, jeślibyśmy zmienili znaczenie „małżeństwa", to zapewne znaleźlibyśmy jakiś inny wyraz, który odnosiłby się do tradycyjnie rozumianego związku. Słowa oddają pojęcia i jeśli potrzebujemy nowego wyrazu, by mówić o świecie, po prostu go stwarzamy.
Tyle że kolejne pokolenia nie będą już kontestować oficjalnie zdefiniowanych pojęć...
Nie wierzę w to. Jeśli ktoś nie uznaje za małżeństwo np. dwóch osób tej samej płci, nie nazywa tak ich związku. A dzieci nie uczą się języka ze słowników, lecz w swoim otoczeniu i w domu. Przecież nie wertujemy słowników, zastanawiając się nad tym, jak to, co tam znajdziemy, zmienia nasz światopogląd. Owszem, nasze wartości kształtują się pod wpływem języka, ale głównie tego, który jest używany w najbliższym środowisku. Jeśli dziecko słyszy w domu, że małżeństwo to kobieta i mężczyzna, a w słowniku przeczyta, że to może być także dwóch facetów, to nie zacznie tak myśleć. Co najwyżej zastanowi się, dlaczego tak jest i co się za tym kryje. Trudno jest przecież zmienić światopogląd jedną definicją.
Młodzież pisze na forach, że patriota to ten, co nie bije dzieci i ma z orłem zegarek. A odniesienie do historii i tradycyjnych wartości to obciach.
Znaczenie każdego słowa konkretyzuje się w zależności od warunków. Klasycznie rozumiany patriota to ktoś, dla kogo ojczyzna jest bliska i ważna. Jeśli nie bijemy dzieci, to nie uczymy ich agresji, przez co za jakiś czas nasze społeczeństwo będzie mniej agresywne. To też zawiera się w pojęciu „ojczyzna jest bliska i ważna". Zależnie od sytuacji historycznej mamy różne odcienie patriotyzmu. Inny był podczas drugiej wojny światowej, inny w czasach socjalizmu. Być może teraz jakaś część społeczeństwa uważa, że obecnie patriotyzm przejawia się w innych emocjach i działaniach niż walka na barykadach. Różne badania wielokrotnie wykazały, że Polacy w różny sposób konkretyzują to pojęcie: dla części jest to wciąż poświęcenie się dla ojczyzny, a dla części – praca w interesie kraju.