Na mojej półce z kosmetykami stoi kilkanaście mikstur: słoików, tubek, butelek. Jedne używane bardziej, inne mniej, ale jest tego trochę. Po stronie męża przyrządy do golenia (rudymentarne, trzeba przyznać) oraz woda toaletowa. Mąż należy do tych mężczyzn, którzy uważają, że krem to coś lepkiego i obrzydliwego. Posmarowaniu się środkiem przeciwsłonecznym na plaży towarzyszy festiwal grymasów wyrażających odrazę. Synowie, przedstawiciele młodszych grup wiekowych, zachowują się podobnie. Ci zatwardzialcy reprezentują maczystowski pogląd, że facet używający kremu jest co najmniej podejrzany.
Ale ta opcja kurczy się z każdym rokiem. Od kiedy powstały pisma dla mężczyzn, męska pielęgnacja przestała być tabu. Zmieniła się mentalność. Głowę zawróciły reklama i konsumpcja. Ze wszystkich stron mężczyzna atakowany jest wizerunkami szczupłych, umięśnionych adonisów. Do zgrabnych, zadbanych, modnie ubranych należy świat – pieniądze, dziewczyny, podróże, przygody. Można nawet nie być bardzo młodym – głowa czterdziestoparolatka przyprószona białymi nitkami dodaje seksapilu. Uroda oznacza sukces. Także dla mężczyzny.
W porównaniu ze zgrzebnym facetem PRL w bezkształtnym garniturze lub tureckim swetrze ten nowy obraz jest wyjątkowo atrakcyjny. Atrakcyjny jeszcze bardziej w porównaniu z romantyczno-bohaterskim wzorem literackim desperado walczącego o ideały, lekceważącego rzeczy materialne. Konrada zastąpił biznesmen w typie amerykańskim, przystojny, zamożny, z dwudniowym zarostem i szybkim samochodem. Najlepiej singiel nieobarczony obowiązkami rodzinnymi.
Mamy również inny archetyp współczesnego bohatera – jak z filmów Pasikowskiego. Ten agresywny, bezwzględny macho pod maską ordynarności skrywa wrażliwość, a na dodatek jest nieustraszony, co czyni go absolutnie nie do odparcia. Rodzaj faceta z „CKM" – w sekrecie marzą o nim kobiety, bo w sypialni pochrapuje Ferdek Kiepski... Ale na horyzoncie społecznym w połowie lat 90. pojawia się jeszcze jeden gatunek, nowa zdobycz cywilizacyjna Zachodu – mężczyzna metroseksualny. Ten neologizm pochodzący od słów metropolia i heteroseksualizm oznacza „styl życia upowszechniany wśród młodych mężczyzn (hetero, nie homo – J.B.) przez współczesną kulturę masową, w którym szczególną rolę odgrywa skupienie na własnej cielesności, podążanie za modą, korzystanie ze zdobyczy kosmetyki, przywiązywanie wagi do własnej atrakcyjności – cechy dotychczas kojarzone z kobiecością" – jak chce Wikipedia.
Zainteresowania mężczyzny metroseksualnego kierują się w stronę urody świata i urody własnej. Ta hedonistyczna ideologia otwiera biznesowi obiecujący rynek. W latach 90. marketing uruchomił potężny aparat, który ma skłaniać mężczyzn do nowej konsumpcji. Przemysł tekstylny, kosmetyczny, biznes sportu i rekreacji oferują modę, urodę i wieczną młodość.
Kremy – nie za bardzo
Męskie zapachy, zwłaszcza te delikatne, ziołowe, jak Eau Sauvage Diora, podobają się także kobietom. Ale w drugą stronę ten mechanizm nie działa. Mężczyzna podkradający żonie perfumy czuje się niezręcznie. Zresztą – po co miałby to robić? On może ich mieć tyle samo – nie tylko szampon i zapach, ale krem przeciw zmarszczkom, krem pod oczy, tonik. Nawet concealer, który zatuszuje cienie pod oczami i przykry pryszcz... W drogeriach serie męskich kosmetyków – w ciemniejszych, bardziej stonowanych opakowaniach niż damskie zachęcają do kupna. Według danych firmy badawczej Euromonitor International w roku 2013 sprzedaż kosmetycznych produktów dla mężczyzn wzrośnie o blisko 5,7 proc., zbliżając się do 369 mln euro, czyli 1,6 mld złotych.