Reklama

PO jak SLD, czyli bolesna lekcja pokory

Bronisław Komorowski, który przedstawiał się jako gwarant ładu i stabilności, zafundował nam na koniec swojego urzędowania pasztet w postaci referendum – mówi Marek Balicki polityk SLD, były minister zdrowia.

Aktualizacja: 20.06.2015 22:37 Publikacja: 19.06.2015 02:00

PO jak SLD, czyli bolesna lekcja pokory

Foto: Fotorzepa/Kuba Kamiński

Plus Minus: Czy jest pan smakoszem ośmiorniczek?

Na co dzień nie jadam, choć kilka razy się zdarzyło. Ale zapłaciłem własnymi pieniędzmi, a nie służbową kartą kredytową.

Czy to właśnie z powodu owych płatności te smakowite mięczaki stały się synonimem upadku państwa?

Oczywiście. To był pokaz arogancji i lekceważenia wyborców. Politycy spotykali się na prywatnych pogaduchach, fundowali sobie posiłki za publiczne pieniądze, a rachunki płacili naprawdę słone. To zresztą niejedyny przykład szastania budżetowymi pieniędzmi. Przypomnę, że marszałek Sejmu Radosław Sikorski nie tylko ucztował za pieniądze podatników, ale także wystawiał rachunki za przejechane własnym samochodem kilometry, choć przez 24 godziny miał do dyspozycji służbową limuzynę. Dla bezrobotnych lub pracowników na umowach śmieciowych wiedza o tym, jak się bawi nasza klasa polityczna, musiała być szokująca. Tym bardziej że bohaterowie tych zdarzeń krytykę takiego zachowania kwitowali wzruszeniem ramion. Błędy popełniają politycy we wszystkich krajach. Tyle, że w zachodnich demokracjach standardem jest to, że gdy błąd zostaje ujawniony, szybko zapada decyzja o dymisji. Lata temu, gdy jedna z pań minister w Szwecji zapłaciła za prywatne zakupy służbową kartą kredytową, błyskawicznie odeszła z rządu.

Nasi politycy uważają się w tej sprawie za poszkodowanych, a nie za winnych.

Reklama
Reklama

No tak. Uważają, że nie zrobili nic złego. Takie „standardy" kształtowały się latami, ale nasiliły za rządów PO, która uważała się za partię lepszą od innych. I była w tym utwierdzana przez pochlebców i klakierów, którzy w mediach głównego nurtu przekonywali, że jeżeli nie będzie rządziła PO, to nastąpi koniec świata. Platforma upoiła się tym klakierstwem i pochlebstwami nie najwyższej próby. Bo przecież to, co zrobił Tomasz Lis z Tomaszem Karolakiem w sprawie Kingi Dudy, było co najmniej niesmaczne. Wnuczka wybitnego poety, córka germanistki w liceum nie mogła się zachować jak nieopierzona gęś i opo- wiadać, że „tata odda Oscara za »Idę«". Ale oni chcieli w to uwierzyć i ta chęć przyćmiła im rozsądek oraz zdolność oceny faktów. A wracając do sytuacji w kraju, prawda jest taka, że po ośmioletnich rządach Platformy Polska nie ma planu głównego. Weszliśmy do NATO i Unii Europejskiej, drugi raz czerpiemy ze środków unijnych, ale co ma być dalej, nie wiadomo.

Wiele dzięki tym pieniądzom zbudowano.

Każda władza na miejscu PO, dysponując funduszami unijnymi, wybudowałaby to samo. Może nawet lepiej, skoro czytałem niedawno, że A4, która jeszcze nie została ukończona, już ma być w całości remontowana. Rząd wydał pieniądze na pendolino, mimo że w Polsce można było taniej kupić pociągi, które jeździłyby równie szybko. A środki unijne z pierwszej transzy zostały w większości przejedzone lub wydane na inwestycje, które generują koszty, a nie przyszłe zyski. Wszystko wskazuje na to, że Polska będzie krajem peryferyjnym, o średnim tempie rozwoju.

Okropnie jest pan cięty na Platformę. Dlaczego? Przecież w tej partii jest trochę pana dawnych kolegów z Unii Demokratycznej, tak samo jak w otoczeniu prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Czuję się przez tę partię wyjątkowo wystrychnięty na dudka, mimo że na nią nie głosowałem. PO doszła do władzy po dwóch fatalnych latach rządów PiS i miała zbudować państwo, w jakim wszyscy chcieliśmy żyć. Tymczasem traktowała ludzi jak głupków, a u schyłku jej ośmioletnich rządów mamy bezrobocie, wszechobecne umowy śmieciowe, cięcie kosztów pracy, niskie wynagrodzenia. Wszystko to przekreśla szansę na rozsądne emerytury. Tak naprawdę to był rzeczywisty powód podwyższenia wieku emerytalnego kobiet o siedem lat. Rząd po prostu się zorientował, że emerytury kobiet nisko zarabiających lub mających długie przerwy w płaceniu składki nie osiągną minimalnej wysokości zagwarantowanej w ustawie, a więc budżet będzie musiał do nich dopłacać. Moim zdaniem system emerytalny i uczciwie wynagradzana praca to są dwa wielkie wyzwania stojące przed nowym rządem. Już słyszałem, że PiS pracuje nad odejściem od zdefiniowanej składki i powrotem do zdefiniowanego świadczenia.

Sądzi pan, że w obliczu luki demograficznej jest możliwy powrót do systemu solidarnościowego, w którym młode pokolenie wypłaca emerytury starszym obywatelom?

Reklama
Reklama

Wysokość emerytur nie zależy wyłącznie od demografii, lecz również od kondycji gospodarki. A poza tym obecny system emerytalny sam powoduje problemy. Ci, którzy nie z własnej winy nie pracują, nie uskładają nawet na minimalne świadczenie. A podwyższenie wieku emerytalnego wcale nie poprawi bilansu ZUS.

Dlaczego?

Bo ludzie z wyższym wykształceniem mają wyższe świadczenia i żyją znacznie dłużej niż ci z podstawowym, najgorzej uposażeni. Gdy wprowadzano reformę emerytalną, przewidywana długość życia 30-latka z wykształceniem podstawowym lub zawodowym wynosiła 67 lat, czyli obecny wiek emerytalny, a 30-latka z wyższym wykształceniem – 79 lat. Tak więc na moją emeryturę po wydłużonym okresie składkowym państwo wyda więcej, bo ludzie z wyższym wykształceniem żyją dłużej niż średnia. Krócej żyją gorzej wykształceni, których emerytury będą niskie.

To pana partia, SLD, w 1997 roku położyła podwaliny pod tę reformę.

Tak. I za to Sojusz powinien przeprosić ludzi. Na usprawiedliwienie ma tylko to, że w okresie transformacji zawsze wolno mu było mniej, jak kiedyś orzekła Ewa Milewicz. Tak więc koalicja SLD–PSL kontynuowała neoliberalne reformy Leszka Balcerowicza. Zresztą w latach 90. cała klasa polityczna zachłysnęła się liberalizmem. AWS, ugrupowanie o korzeniach związkowych, kontynuowała reformę emerytalną skrojoną pod zamożniejszą część społeczeństwa i przeprowadziła przebudowę systemu zdrowotnego, na pierwszym miejscu stawiając wynik finansowy, a nie pacjenta. W opiece zdrowotnej kierowanie się wynikiem finansowym jest złe. Kosztuje więcej, a nie ma tego, co jest potrzebne, np. koordynacji opieki. Kolejki są wynikiem tej reformy. W latach 90. kolejek nie było.

Wszyscy narzekali, że służba zdrowia jest marna, a szpitale zadłużały się na potęgę.

Reklama
Reklama

Bo finansowanie było na bardzo niskim poziomie. Zwiększenie finansowania i jednoczesne wprowadzenie biznesowego modelu zarządzania sprawiło, że dehumanizacja służby zdrowia jest niebywała.

W Szwecji zrobiono podobną reformę i ona też przyniosła negatywne efekty. Tyle że Szwecja jest krajem bogatszym i dużo sprawniejszym, dlatego jakoś daje sobie radę. Polska natomiast jest słaba i dość biedna – w rezultacie wiele spraw wymknęło się spod kontroli. A wszystko to jest wynik rządów AWS, czyli neoliberalnej fali lat 90. Solidarnościowe elity zlekceważyły prostego człowieka.

Sojusz mógł to wszystko poprawić, bo rządził zaraz po AWS.

To prawda i coś próbował robić, ale miał tzw. dziurę Bauca, czyli wielki deficyt budżetowy, oraz brak przyzwolenia. Wówczas odwrócenie reform mogło być łatwiejsze niż teraz. Ale PiS, jeżeli dojdzie do władzy, będzie się musiało z tym zmierzyć, bo upadek PO jest nie tylko efektem ośmiorniczek, ale także tych wszystkich patologii życia społecznego.

Uważa pan, że Platforma Obywatelska jest już partią upadłą?

Reklama
Reklama

Podąża ścieżką SLD, która doprowadziła Sojusz do upadku. Błędem SLD było nieskrócenie kadencji po wygranym referendum unijnym. Wtedy był doskonały moment, żeby Sojusz uratował co się da i w roli silnej lewicowej opozycji funkcjonował w następnej kadencji. Ale wolał trwać, licząc na poprawę politycznej koniunktury. Teraz mamy podobną sytuację – PO zorientowała się już, że utrzymanie władzy może być niemożliwe, lecz działa tak jak SLD, czyli nie myśli o tym, co będzie po wyborach, tylko chce wygrać to, co jest nie do wygrania.

Co powinna zrobić?

Rozpaczliwe roszady rządowe na pewno jej nie pomogą. Platforma powinna się przebudować, a przede wszystkim wymienić lidera.

Uważa pan, że Ewa Kopacz jest złym przywódcą?

Nie jest autentycznym liderem. Nie wywalczyła sobie partii, tylko została postawiona na jej czele przez Donalda Tuska. I teraz w sytuacji największego kryzysu wewnętrznego od czasu przegranej Tuska z Lechem Kaczyńskim nie ma oparcia w swoim zapleczu. Co gorsza, nie wie nawet, czy ma to zaplecze. Andrzej Olechowski miał pomysł na wyjście z kryzysu, w jakim znalazła się PO. Proponował zorganizowanie w czerwcu kongresu i przeprowadzenie autentycznych wyborów. To byłaby szansa na odnowienie partii i myślenie o kolejnych wyborach za cztery lata, bo tegoroczne są już przegrane.

Reklama
Reklama

A co z zasadą, że nie zmienia się koni w trakcie przeprawy przez bród, a lidera partyjnego w trakcie kampanii, która przecież już trwa?

Platforma powinna przestać tak bardzo zaprzątać sobie głowę tegorocznymi wyborami, bo to odbiera perspektywę. Brakuje jej autentycznego lidera z wizją i to powinna w pierwszej kolejności załatwić. Tym bardziej że szykuje nam się niestabilny Sejm. Nie wiemy, czy Paweł Kukiz faktycznie wejdzie do parlamentu i jaką siłę wprowadzi. Możliwe, że następne wybory będą już za dwa, a nie za cztery lata.

Sądzi pan, że Jarosław Kaczyński, jeżeli zdobędzie władzę, po raz drugi popełni ten sam błąd i dopuści do skrócenia kadencji jak w 2007 roku?

Jeżeli PiS zdobędzie zaledwie 30 proc. poparcia i za ewentualnego partnera do rządzenia będzie miało ruch Kukiza, czyli polityczną magmę, to może nie mieć innego wyjścia. Anarchizacja życia publicznego jest całkiem realna.

A czy grozi nam recydywa IV RP, gdy PiS dojdzie do władzy?

Reklama
Reklama

Zależy, co rozumiemy pod pojęciem IV RP, bo jeżeli chodzi o represyjność państwa, to za rządów PO ona się zwiększyła, a nie zmniejszyła. Podsłuchy obywateli, aresztowania były liczniejsze za rządów PO, tyle że odbywały się po cichu, a PiS robiło wszystko w świetle jupiterów, bo taki miało pomysł na swój wizerunek. Nie sądzę też, by Jarosław Kaczyński chciał rozliczać wszystkie afery PO, bo będzie miał ważniejsze sprawy na głowie. Trzeba będzie remontować autostrady i rozwiązywać problemy społeczne. A to będzie wymagało przeorania świadomości tysięcy urzędników, którzy już się przyzwyczaili do wymuszania na podwykonawcach stawek poniżej minimalnego wynagrodzenia. Nie wiem, czy PiS jest na to przygotowane.

Za katastrofę smoleńską też nie będzie rozliczeń?

Na pewno będą w sferze symbolicznej. Sądzę, że doczekamy się pomnika ofiar tej katastrofy. Możliwe też, że Tomasz Arabski, były szef Kancelarii Premiera Donalda Tuska, zostanie odwołany z placówki w Madrycie. Nie ma wątpliwości, że ktoś ponosi odpowiedzialność za złe przygotowanie wizyty Lecha Kaczyńskiego, a leżało to w gestii Kancelarii Premiera. Jest też jasne, że konsekwencje wobec winnych zaniedbań nie zostały wyciągnięte. PO obciążają przepychanki z prezydentem Kaczyńskim o samolot, bo wolała się kłócić z głową państwa, zamiast się skupić na zapewnieniu mu sprawnego samolotu i bezpiecznego lotu. Tyle że po tylu latach będzie ciężko dowieść czyjejś winy. Tusk powinien był zaraz po 10 kwietnia zdymisjonować szefa swojej Kancelarii i ówczesnego szefa MON, bo to jednak ludzie w mundurach odpowiadali za bezpieczeństwo lotu. Tego zabrakło do wyczyszczenia atmosfery. PO nie rozliczyła się uczciwie z tej katastrofy.

Ogromnie pan miły i empatyczny wobec PiS. Zapomniał pan już o śmierci Barbary Blidy?

Niczego PiS nie zapomniałem. Powtarzam: dwa lata rządów tej partii to był zły czas, ale za PO nie było wiele lepiej.

A jak pan ocenia prezydenta elekta Andrzeja Dudę?

Na razie trudno cokolwiek o nim powiedzieć, choć życzę mu jak najlepiej.

Joanna Mucha uważa, że ci, którzy nie głosowali na Dudę, powinni przyklęknąć na jedno kolano. Nie do końca wiem, czy chodziło o to, żeby złożyć hołd wiernopoddańczy, czy o to, że prezydent będzie wszystkim narzucał swój katolicyzm.

Ani jedno, ani drugie nie będzie problemem tej prezydentury. Duda będzie musiał rozpocząć dialog ze społeczeństwem i chociażby z tego powodu będzie bardziej otwarty niż Bronisław Komorowski. Jest powiewem świeżości na scenie politycznej.

Mimo że grozi nam katolicki fundamentalizm? Przecież Duda nic, tylko lata do kościoła.

W Polsce katolicki fundamentalizm? Mamy raczej postępującą laicyzację i kryzys Kościoła. A gdyby PiS poszło w tym kierunku, to porządzi najwyżej dwa lata. Choć przyznaję, że nie wszyscy, którzy się kręcą koło prezydenta elekta, mi się podobają.

Pewnie ma pan na myśli Michała Królikowskiego, który uchodzi za katolickiego fundamentalistę.

Tak. Ale przypominam, że Bronisław Komorowski jako marszałek Sejmu też go wspierał, bo Królikowski był dyrektorem w Kancelarii Sejmu. Gdy SLD złożył społeczny projekt ustawy o in vitro, to robił co mógł, żeby ten projekt nie wszedł pod obrady, a prezydent Komorowski nie miał wówczas nic przeciwko temu. Dopiero w tym roku, przed wyborami, uznał in vitro za warte regulacji.

Mimo wszystko Sojusz może się cieszyć, że ta sprawa zostanie załatwiona, bo w przyszłym Sejmie może go nie być.

To jest, niestety, możliwe. Sądzę, że Sojusz przekroczy 3 proc., a więc dostanie jakieś pieniądze na przetrwanie, ale do Sejmu może nie wejść.

Dostanie pieniądze, pod warunkiem, że w wyniku referendum finansowanie nie zostanie zlikwidowane.

No właśnie, taki pasztet zafundował nam na koniec swojego urzędowania Bronisław Komorowski, który przedstawiał się jako gwarant ładu i stabilności. Przecież te trzy pytania, na które jesienią odpowiedzą Polacy – w sprawie JOW, finansowania partii z budżetu i rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść obywateli – są bezsensowne. Nie przypominam sobie bardziej awanturniczego zachowania któregokolwiek prezydenta. JOW z całą pewnością zdemolowałyby naszą młodą demokrację, zniesienie finansowania partii z budżetu oznacza nasilenie podejrzanych związków z biznesem, a najbardziej zatrważające są sprawy podatkowe. Przecież z tego pomysłu nie będą korzystali pracownicy, emeryci, rolnicy itd., tylko ludzie, którzy każdego dnia kombinują, co tu zrobić, żeby fiskusowi zapłacić jak najmniej. A państwo w jakimś szaleństwie gotowe jest dobrowolnie wyzbyć się mechanizmów dochodzenia swoich praw. Oczywiście przepisy podatkowe powinny być jednoznaczne, a decyzje skarbówek jednolite w całym kraju, ale nie słyszałem, żeby np. w Ameryce służby podatkowe pozwalały obywatelom rozstrzygać, czy mają płacić podatki czy nie. Od sporów są sądy.

Uważa pan, że taka zasada otworzyłaby drogę do rozmaitych nadużyć?

Oczywiście. Jedyna nadzieja w tym, że frekwencja w referendum nie będzie wystarczająca, by było ono wiążące, bo jego wynik jest z góry wiadomy. Ale referendum tak czy inaczej spowoduje nową sytuację polityczną.

Nawet jeżeli nie będzie wiążące?

Tak, bo jeżeli wynik będzie jednoznaczny, to wytworzy się niezwykle silna presja na nowy parlament, by zmienił ordynację. Jeżeli tego nie zrobi, to JOW będą nadal paliwem dla ruchów antysystemowych. Referendum nie przyczyni się więc do stabilizacji sytuacji politycznej, lecz do jej destabilizacji. Realizacja jego wyników będzie zła, a brak realizacji – jeszcze gorszy.

Na dodatek PO poprze wszystkie trzy postulaty, bo będzie chciała stanąć na czele zmian.

Stanie na czele ruchu oburzonych rządami PO?

Tak to wygląda. A lewica nie będzie zdolna do narzucenia swojej narracji i przekonania ludzi, żeby głosowali przeciw tym trzem pomysłom.

Dlaczego nie?

Bo lewica jest dzisiaj cieniem samej siebie. SLD tak dużo stracił w kampanii prezydenckiej, że bez głębszych zmian nie odzyska siły przebicia i możliwości dotarcia do wyborców, a na te zmiany się nie zanosi. Rodzą się jakieś nowe obiecujące ruchy, np. partia Razem, o prawdziwie socjaldemokratycznym programie, ale na razie są niszowe.

A dlaczego pana zdaniem Leszek Miller, wytrawny polityk, postawił w wyborach prezydenckich na egzotyczną kandydaturę Magdaleny Ogórek?

Mam wrażenie, że Magdalena Ogórek nie była jego pomysłem, tylko została mu narzucona, co może świadczyć o niezbyt mocnej pozycji Millera w SLD. Co prawda nie słyszałem, żeby protestował przeciwko tej kandydaturze, ale przypominam, że najpierw zaproponował Ryszarda Kalisza, który był poważnym kandydatem, tylko Rada Krajowa się na to nie zgodziła.

Dlaczego Sojusz nie przeprowadził prawyborów kandydata na prezydenta? Przecież był taki pomysł.

I to byłoby najlepsze rozwiązanie. PO tak wygrała poprzednie wybory prezydenckie, choć jej prawybory były mocno sterowane. Ale polityka jest teatrem i jeżeli scenariusz jest dobrze napisany, to można coś takiego przeprowadzić. W przypadku SLD byłoby to nawet bardziej autentyczne.

Myślę, że Sojusz cierpi na chorobę doraźności. Działa z perspektywą kilku dni, maksimum dwóch tygodni, a prawybory to ciężka praca na kilka miesięcy. Łatwiej powiedzieć: „Może Magdalena Ogórek? Jest ładna, młoda, wykształcona, coś ugramy". A trzeba było wyciągnąć wnioski z kampanii warszawskiej, kiedy na prezydenta miasta startował Sebastian Wierzbicki – też młody, wykształcony i dobrze się prezentujący, tylko nieistniejący jako samodzielny polityk – i jego wynik był zasmucający.

Może SLD też powinien zmienić szefa, czego zresztą domagają się niektóre środowiska?

Nie ma w tej chwili naturalnego lidera, który byłby w stanie pokierować po nim partią. Takim liderem był Grzegorz Napieralski, który kiedyś samodzielnie odebrał przywództwo Wojciechowi Olejniczakowi, ale został zepchnięty na obrzeża partii. A jego pomysł, żeby zmienić nazwę i program, wziąć nowych, młodych ludzi, jest chyba najlepszą odpowiedzią na obecną sytuację. Bez tego SLD to partia, która zejdzie ze sceny. I prędzej czy później trzeba będzie stworzyć nową partię socjaldemokratyczną.

Wyobraża pan sobie Sejm bez lewicy?

Niestety tak. W kadencji 1993–1997, kiedy SLD miał razem z PSL dwie trzecie mandatów, za twardą prawicę robiła Unia Wolności i ja z moimi lewicowymi poglądami siedziałem po prawej stronie sceny politycznej. Niewykluczone, że w nowym Sejmie za lewicę będzie robiła Platforma Obywatelska, a socjaldemokracji nie będzie. Byłaby to bolesna lekcja pokory.

—rozmawiała Eliza Olczyk („Wprost")

Plus Minus
Czarnobyl 25 lat po katastrofie
Materiał Promocyjny
Kameralna. Niska zabudowa, wysoki standard myślenia o przestrzeni
Plus Minus
„Urodziny”: Ktoś tu oszukuje
Plus Minus
„Call of Duty: Black Ops 7”: Strzelanina z ładną grafiką
Plus Minus
„Przestawianie zwrotnicy. Jak politycy bawią się koleją”: Polityczny rozkład jazdy
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama