W pierwotnym tekście wszyscy udają, że król ma szaty, dopiero nieskażone niczym dziecko objawia prawdę. W bajce współczesnej nie byłoby takiej pointy, bo tłum wiwatuje każdemu królowi, krzycząc: „Wiwat nagi król!", i dziecko nie ma nic do roboty. Jedyny wymóg wobec króla to jego silne przekonanie o tym, że jest ubrany.
Tłum współczesny nie patrzy na wymyślone szaty paradującego króla, a raczej na to, jak w nich paraduje. Tłum patrzy w oczy i odgaduje, ile w nich uczciwości. W bajce współczesnej bardziej liczy się siła tłumu niż siła władzy. W tłumie są wierzący i niewierzący, biskupi i ludzie, których zdanie biskupów nie interesuje, są rodziny, single, młodzi i starzy. Jedni krzyczą: „Uważaj! Idziesz po ruinie, skręć w prawo!". Inni krzyczą: „Wiwat! Idziesz po złocie, idź w lewo!!!!". Król dzisiejszy zatem próbuje kompromisu, odbierając wiwaty z prawej strony tłumu, udaje, że potyka się o zgliszcza i grzęźnie w błocie, a kłaniając się lewej stronie, mruży oczy oślepiony bogactwem.