Coraz częściej myślę, że w głównym nurcie polskiej debaty jest tylko jedna strona. Jest głęboko przekonana, że źli są „tamci”, „oni” i że tylko ich jazda po bandzie jest skandaliczna, i tylko omijanie przez nich zasad łamie standardy, bo kiedy robią to nasi, to jest zwyczajnie konieczne. Hejt jest wtedy, gdy nienawiścią posługują się „oni”; my po prostu mówimy prawdę, ostro i jednoznacznie, bo tak trzeba, a odcinanie się od tego dowodzi jedynie miękiszoństwa. Zmienia się wartościowanie i osoby, ale istota zostaje ta sama. Można powiedzieć bez żadnej przesady, że choć oba główne obozy są głęboko przekonane, że radykalnie się różnią, że prezentują całkowicie odmienne punkty widzenia i nie mają ze sobą nawzajem nic wspólnego, to z boku wyglądają one niemal identycznie. Owszem zmieniają się symbole, inni są bohaterowie, ale model myślenia i działania pozostaje taki sam.