W sanatorium z amerykańskimi braćmi

Gdy zaczęliśmy czytać Brunona Schulza, poczuliśmy, że wchodzimy do świata, o którym nie mieliśmy pojęcia, a jego proza jest w stanie popchnąć nas w świat nowych metafor i nowej metafizyki – mówią bracia Quay, twórcy filmowej wersji „Sanatorium pod Klepsydrą”.

Publikacja: 11.04.2025 15:30

Zrealizowanie filmu „Sanatorium pod Klepsydrą” bracia Quay uważają za naturalną kontynuację swojej p

Zrealizowanie filmu „Sanatorium pod Klepsydrą” bracia Quay uważają za naturalną kontynuację swojej przygody z twórczością Brunona Schulza

Foto: mat. pras.

Na ten film czekali nie tylko miłośnicy, a właściwie wyznawcy twórczości Brunona Schulza, których nie brakuje. Po wielu perypetiach, głównie finansowych, braciom Quay udało się zakończyć ekranizację „Sanatorium pod Klepsydrą”. Efekt jest imponujący, o czym mogli się już przekonać widzowie ostatniego festiwalu w Wenecji. Teraz film trafił do polskich kin.

Zainteresowanie najsłynniejszych bliźniaków światowej animacji – Stephena i Timothy’ego Quay – mroczną, niepokojącą i niezwykle inspirującą wyobraźnią Brunona Schulza, grafika, malarza, a przede wszystkim jednego z największych indywidualności polskiej literatury XX wieku, datuje się od niemal czterech dekad. Świadectwem tego była opowiedziana przez nich „Ulica krokodyli” z 1986 roku, która stała się od razu jednym z najważniejszych osiągnięć ich filmowej twórczości. I niemal otarła się o Złotą Palmę festiwalu w Cannes.

Pozostało jeszcze 94% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Sztuczna inteligencja zabierze nam pracę
Plus Minus
„Samotność pól bawełnianych”: Być samotnym jak John Malkovich
Plus Minus
„Fenicki układ”: Filmowe oszustwo
Plus Minus
„Kaori”: Kryminał w świecie robotów
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Plus Minus
„Project Warlock II”: Palec nie schodzi z cyngla