Jednym z najbardziej niemodnych słów ostatniego sezonu politycznego jest konsensus. Konsensualne podejmowanie decyzji, konsensus społeczny – wszystko to wygląda jak relikt z jakiejś innej epoki, sprzed dominacji serwisów społecznościowych i totalnej politycznej polaryzacji. Przecież kiedyś – gotów jestem zaryzykować taką publicystyczną tezę – znacznie więcej było spraw, w których się zgadzaliśmy. Albo przynajmniej takich, w których niezgoda była jakąś fanaberią, przejawem ekstrawagancji, a znaczna większość podzielała dane przekonanie. Na przykład większość ludzi się zgadzała, że szczepionki są jednym z przejawów postępu medycyny, który pozwolił ograniczyć najgorsze choroby, a niektóre wręcz niemal całkowicie wytępić.