Wydarzenia, które rozgrywały się na ulicach Dworcowej i Kilińskiego, obserwowali z okien liczni mieszkańcy miasta, często zresztą bliscy osób biorących bezpośredni udział w zajściach.
W mieszkaniu Radomanów, mieszczącym się, jak wiemy, w tym samym budynku, w którym znajdował się posterunek SOK, byli goście bracia Kosaczowie i porucznik Jan Kalinowski. Gdy rozpoczęła się strzelanina, Ryszard Kosacz, który później okazał się jednak Mikołajem, wybiegł, żeby zobaczyć, co się dzieje. Przy okazji wziął karabin „empi”, który leżał u Radomanów na szafie. Wrócił jednak po chwili i oświadczył, że „nie ma co się mieszać”. W mieszkaniu było ciemno, nikt nie zauważył niczego szczególnego w jego zachowaniu. Gdy Mikołaj Kosacz opuszczał już potem zupełnie mieszkanie Radomanów, poprosił tylko szesnastoletnią Janinę, by nie wspominała nikomu, że tego wieczoru był u niej w gościach.