Ostatnie dni przyniosły dwa wydarzenia, którymi warto się zająć. Pierwszym z nich jest usunięcie z list wyborczych lewicy prof. Jana Hartmana, który we właściwy sobie sposób, czyli obcesowy i kompletnie pozbawiony wyczucia emocji społecznych, powiedział rzecz dość oczywistą. Stwierdził, że sprawcy przestępstw seksualnych wobec małoletnich (pedofile) mają swoje prawa i nie można ich im odbierać. Natomiast kilka dni później rozpoczęła się kolejna medialna wojna – tym razem wokół samobójczej śmierci księdza ze Szczecina. Chociaż nie do końca wiadomo, czy tutaj również w grę wchodziła kwestia pedofilii, to nadal na pierwszy plan wysuwa się problem praw sprawców.
Czytaj więcej
Fundacja Dobrej Edukacji Maximilianum, której liderowi i „pasterzowi” poświęciłem tekst w „Plusie Minusie”, zdecydowała się na niego odpowiedzieć. Paradoksalnie odpowiedź potwierdza niejako prawdziwość zarzutów.
O tej sprawie wiemy tak naprawdę bardzo niewiele. Ksiądz został złapany na nieobyczajnym zachowaniu na plaży. Policja tego nie kwestionuje, a nawet ukarała go mandatem, który został przez niego przyjęty. Świadkowie twierdzą, że działo się to w obecności dzieci, dlatego też powinien on trafić do aresztu. Czy rzekomy czyn rzeczywiście obserwowali małoletni? Tego już policja nie potwierdziła. Zgromadzenie zakonne, do którego należał duchowny, zapewniało, że podejmie odpowiednie działania. Wszczęto zatem wszystkie procedury i nie było żadnego powodu, aby umieszczać w mediach społecznościowych jego zdjęcia oraz dane osobowe. Okraszone przy tym ostrym komentarzem dotyczącym jego rzekomej pedofilii. Tak się jednak stało za sprawą radnej PO ze Szczecina. Dzień później ksiądz już nie żył, popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. A zatem nigdy już się nie dowiemy, co faktycznie wydarzyło się na tej plaży.
Terapia oraz resocjalizacja są o tyle istotne, że większość przestępców wychodzi z więzień. Albo nauczą się kontrolować swoje zachowania, albo dalej nie będą przestrzegać prawa.
Możemy jedynie stwierdzić, że niewątpliwie doszło do nadużycia ze strony księdza, choć jego skala jest dość dyskusyjna. Jednak potem pojawiło się poważne nadużycie ze strony samorządowca ujawniającego wszystkie dane schwytanego na gorącym uczynku sprawcy. Oba muszą być ocenione negatywnie. Czy w takim razie nigdy nie należy ujawniać danych przestępcy? Odpowiedź w tej materii nie jest ani prosta, ani jednoznaczna. Gdyby nie zadziałały odpowiednie procedury, gdyby chciano zatuszować całą sprawę, to oczywiście – dziennikarz czy nawet działacz społeczny może rozważyć ujawnienie newralgicznych danych w imię interesu społecznego.