Rozmaryn na niego patrzył i słuchał, ale nie wiedział, czego słucha, bo Tefil zaczynał ciągle o czymś innym mówić, wciąż poruszał nowy temat. Nie wiadomo, co kończył, a co zaczynał, gdzie jest środek, początek i koniec. Skończenie niedokończenia. To wariat, pomyślał Rozmaryn. To po prostu kompletny wariat. Dureń” – często jest tak, że znajdujemy w danej książce zdanie lub akapit, które dość precyzyjnie określają, z czym mamy do czynienia. Jednakże powyższy cytat z nowego dzieła Rafała Wojasińskiego ma jeszcze dalszy ciąg: „Ale nie mógł się oderwać od mówienia Tefila”. I faktycznie, choć dostajemy od Wojasińskiego 170-stronicowy monolog, pełny powtórzeń, niedokończonych myśli i urwanych zdań, to należy on do gatunku tych, od których nie sposób się oderwać, jak choćby u Thomasa Bernharda. Ta cierpka, antycywilizacyjna jeremiada obnaża nasze samozadowolenie, ośmiesza kanony i ideały oraz demaskuje żenującą pogoń za nieśmiertelnością.