Tak rzecznik prasowy Ministerstwa Klimatu odpowiedział na pytanie, czy szczęśliwy beneficjent zapomogi węglowej będzie musiał przyznane mu 3 tys. zł faktycznie wydać na węgiel. Otóż nie będzie musiał, wyda na to, na co zechce, a w piecu może palić śmieciami albo nie palić wcale, bo te 3 tys. ze wspólnej, coraz bardziej pustej kasy, to wcale nie na węgiel, to po prostu zapłata za samo posiadanie pieca. Niesprawiedliwe i niemądre, ale z punktu widzenia władzy całkiem racjonalne – dużo łatwiej dać ludziom gotówkę do ręki, niż zapewnić im opał. Beneficjenci zapomogi węglowej pokwitują odbiór pieniędzy i będzie można na ich niezaradność zwalać, że nie są sobie w stanie za nie węgla kupić, którego po prostu nie ma. Rząd nas już przyzwyczaił, że wiele problemów społecznych próbuje rozwiązać, rozdając po prostu pieniądze tym grupom społecznym, na których mu akurat zależy, bo są wystarczająco liczne lub wystarczająco silne, żeby popsuć sondaże w roku przedwyborczym. Takie trochę „kneblowe”.