Myślę, że nie jestem w tym odosobniony. Wojna w Ukrainie jest gorsza od wszystkiego, czego doświadczyło moje pokolenie. I dopiero teraz widać, ile było przesady w naszej histerii o wojnie polsko-jaruzelskiej, ile niepotrzebnego patosu w piosenkach z tamtych czasów, ile histerii w opowieściach o stanie wojennym. To było jednak co innego. Owszem, padały strzały, ginęli ludzie, ale nikt nie rujnował naszych miast, nie kierował rakiet w stronę budynków cywilnych, nie dokonywano egzekucji cywilów, jak w Buczy. Nie było wojny domowej. A mogła przecież być. Albo sowiecka interwencja, która wyglądałaby pewnie jak specoperacja Putina. Opatrzność nas przed nimi uchroniła. A jak było daleko, jak blisko – tego nigdy się nie dowiemy.