Trzypiętrowy Witanhurst House w północnej części Londynu ma 65 pomieszczeń. Budowla z czerwonej cegły jest otoczona wielkim parkiem i odseparowana od ulicy wysokim murem. Dzięki temu Andriej Guriew, jeden z bliskich Kremlowi przedsiębiorców, mógł do niedawna być tu w pełni swobodny. Tylko królowa ma w stolicy większą rezydencję, pałac Buckingham.
Od kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, rosyjscy oligarchowie przestali jednak czuć się na Wyspach jak w domu. Nawet najbardziej znani z nich, jak Roman Abramowicz czy Aliszer Usmanow, choć głęboko wtopili się w brytyjskie społeczeństwo, przejmując takie ikony królestwa jak kluby piłkarskie Chelsea i Arsenal, musieli przynajmniej na razie pożegnać się z kupionymi tu nieruchomościami: zostały przez władze zamrożone, choć nie skonfiskowane. Łącznie tym procederem objęto rezydencje w takich ekskluzywnych dzielnicach jak Belgravia czy Highgate o wartości blisko 2 mld dol., które należały do 2,6 tys. Rosjan mających dzięki tzw. złotym wizom prawo do stałego pobytu na Wyspach. Kwoty robią wrażenie, ale i tak są tylko czubkiem góry.