Niemłodzi już historycy witali się ze wzruszeniem: czasami znali się tylko z korespondencji lub sprzed wielu lat, obejmowali się, wymieniali książki, artykuły, panował świąteczny nastrój.
Pierwszego dnia wszyscy mówili po polsku, drugiego dnia wstał młodszy historyk z Polski, jakby z innej operetki, i powiedział coś w rodzaju: „Widzicie koledzy, my tu wszyscy mówimy po polsku, co jednak świadczy o wyższości języka polskiego nad wszystkimi waszymi językami". Zapanowało skrępowane milczenie, a potem wszyscy prelegenci i dyskutanci mówili w swoich językach, co oczywiście wymagało tłumaczeń i przedłużało sesje, a i atmosfera była już nie ta.