Ale jaki przypis dać do Romaszewskich? Napisać, że instytucja, to ludzie pomyślą, że faktycznie, coś jak Biblioteka Ossolińskich albo pałac Raczyńskich. A przecież to faktycznie była instytucja, nie tylko w czasie KOR-u, który właśnie dzięki Zofii Romaszewskiej nie stał się wyłącznie polityczną manifestacją, ale realnie pomagał robotnikom z Radomia czy Ursusa, naprawdę zbierał dla nich pieniądze, zapewniał obrońców. Działo się tak za sprawą harcerzy i jednej drobnej kobiety. To pani Zofia po pierwszym spotkaniu KOR-u najpierw kazała sobie wszystko ze szczegółami opowiedzieć, potem nakrzyczała na męża i uznała, że w ten sposób to oni nigdy niczego nie załatwią i trzeba się wziąć do roboty. Założyła więc zeszyt, zebrała do kupy wolontariuszy i rozsyłała ich po ludziach. Prowadziła to wszystko z żelazną konsekwencją, żelazną ręką, jak to ona. Wszystko działało jak w zegarku.