Kościółki w okolicach Biecza są drewniane, kryte gontem, a czasami – z braku funduszy i z powodu oszczędności plebana – blachą, jak ten w mojej rodzinnej wsi. Od małego lubię ich aromat, ten zapach przesiąknięty kadzidłem i wygrzanych przez tyłki pokoleń starych skrzypiących ław. Na granicy Podkarpacia i Małopolski co drugi kościółek wpisany jest na listę zabytków, ciągnący się tutaj szlak architektury drewnianej wabi turystów z całej Polski. Jeśli zapuścić się dalej, za Gorlice, klimat zmienia się jeszcze bardziej – z krajobrazu wyłaniają się piękne zrębowe cerkwie. A gdyby pojechać jeszcze dalej, za Nowy Żmigród, zaczynają gęstnieć, bowiem północno-wschodnia Słowacja jest nimi usiana. To właśnie jedną z takich cerkwi odwiedzała codziennie matka najsłynniejszego Rusnaka wszech czasów, Andy'ego Warhola, w którego twórczości wielu dopatruje się wpływów ikonostasu.