Taki sprytny pomysł ma przewodniczący sejmiku małopolskiego, a prywatnie ojciec prezydenta, na przechytrzenie unijnych urzędników, którzy grożą wstrzymaniem funduszy dla województw, w których przyjęto tzw. uchwały anty-LGBT. Tak się bowiem jakoś porobiło, że pozostające wyłącznie na papierze legislacyjne gnioty stały się dzisiaj jedną z głównych osi sporu między Polską a Unią Europejską. Sporu, którego nie mamy szansy wygrać inaczej, niż zadowalając się jakże typowym dla nas moralnym zwycięstwem, polegającym na tym, że co prawda nie oddamy ani guzika, ale za ten guzik oddamy całe spodnie i zostaniemy z gołym tyłkiem. I uchwałą, która jest warta tyle, ile kartka papieru, na której ewentualnie ktoś chciałby ją wydrukować.