[srodtytul]Sprawa KOR już się „rozmydliła”[/srodtytul]
Książki Krystyny Siesickiej działy się właściwie nie wiadomo gdzie, były pozbawione współczesnych polskich realiów i konfliktów, toczyły się obok prawdziwego życia kraju, które było natomiast w jej raportach. Nie tylko bowiem informowała, ale komentowała też aktualne tematy związkowe i polityczne, opierając się, jak podkreślała, na opiniach pisarzy, tak jak i ona, „niezaangażowanych”, nieopowiadających się po żadnej ze stron, na których SB stawiała, próbując wygrać nimi walkę z opozycją.
Relacjonowała więc ich reakcje na podwyżki, ważniejsze plena KC, w 1978 r. na słynne przemówienie Andrzeja Brauna na zjeździe ZLP w Katowicach („zaostrzające tylko stosunki władzy z opozycją”). Od września 1976 r. „ukierunkowano” ją na KOR. „Sygnalizowała” więc np. o spodziewanych wystąpieniach na forum ZLP związanych z KOR pisarzy: Lipskiego i Maciejewskiego, o „dzikiej furii” prezesa Iwaszkiewicza na „nierozważny tylko” list Wojciecha Żukrowskiego zarzucający mu zbytnią pobłażliwość w stosunku do KOR. Sondowała, czy rzeczywiście jej koleżanka pisarka Maria Ziółkowska kontaktuje się z Haliną Mikołajską.
Uspokajała, że sprawa KOR, która była długo w kawiarni ZLP tematem numer jeden, już się „rozmydliła”, tym bardziej że jego ludzie niczego sobą nie reprezentują, walczą o własne interesy. We wrześniu 1981 r. decyzję KOR o rozwiązaniu się komentowała jako „manewr wyłącznie propagandowy, graniczący z bezczelnością”, korowcy zostaną przecież doradcami „Solidarności”. Zapewniała, że solidarnościowi ekstremiści typu Marka Nowakowskiego są nieliczni, „niezaangażowana większość zdecydowanie się od nich odcina, interesuje się wyłącznie podwyżką autorskich honorariów”.
[srodtytul]Błaha sprawa Pyjasa[/srodtytul]
Zdaniem Krystyny Siesickiej SB nie wtrącała się do jej książek, które wysoko oceniała. Trudno się dziwić - w ogólnym rozrachunku były może dla niej cenniejsze od jej raportów. Kształtowały przecież kolejne pokolenia „niezaangażowanych”, w imieniu których komentowała. Ich bohaterowie, o czym pisał już zresztą
Walc, mimo że znajdowali się w burzliwym okresie życia, akceptowali peerelowską rzeczywistość, rozwiązywali jedynie banalne problemy, nie mieli żadnych autentycznych zainteresowań, pasji, zwłaszcza społecznych, i nawet cienia tego, co jest istotą młodości, czyli buntu.
Tropiła go również w swoich raportach. Zlecono jej też „mieć na uwadze SKS” czyli Studenckie Komitety Solidarności, powstające na uczelniach po zabójstwie Stanisława Pyjasa. W październiku 1977 r., po rozmowie ze studentami UW, zrelacjonowała więc zebranie, którego uczestnicy, zaznaczała z satysfakcją, pytali tylko o zagraniczne wycieczki, a nie o Pyjasa, co dowodzi, że „jego błaha sprawa dostarcza argumentów jedynie mącicielom” - jako „Krysta” takiego używała języka.
W listopadzie 1977 r., informując o niewyjaśnionej śmierci jednego z przyjaciół Pyjasa, zapewniała, że nie traktuje się jej wcale jako morderstwo, w Krakowie panuje więc spokój. Przekazując kuluarowe opinie o nagłej śmierci opozycyjnego poety Witolda Dąbrowskiego, przekonywała, że przypisuje się ją głównie pobiciu przez chuliganów i nie uważa za powtórzenie sprawy Pyjasa.
W kwietniu 1980 r., jako spec od młodych, „zabezpieczała” zebrania klubu krytyki ZLP o sytuacji w młodej literaturze, na którym, według sygnałów łódzkiej SB, miał pojawić się niepokorny Jacek Bierezin, „figurant” SOR o trafnym kryptonimie „Panda”. „Czuwała”, żeby takich jak on do Związku nie przyjmowano, „sygnalizując”, że decyzje o doborze kandydatów do ZLP zapadają w mieszkaniu Woroszylskiego, który razem ze swoim „sztabem o równie wrogich poglądach”, bierze wyłącznie „swoich”, niezależnie od dorobku.
Śledziła również „dominujące w ZLP nastroje” i aktualną sytuację – czy jest ustabilizowana, czy też napięta. Zastępowała kosztowne podsłuchy, relacjonując „wrogie politycznie wypowiedzi”, wzbogacając dossier już rozpracowywanych, namierzając nowych, zwłaszcza tych, którzy jak Józef Kuśmierek „szczególnie napastliwie” atakowali pisarzy partyjnych, np. Andrzeja Wasilewskiego.
Pełne ręce roboty miała zwłaszcza w karnawale „Solidarności”, alarmując, że Związek Literatów przestał być apolityczny, opanowała go całkowicie opozycja, „przy braku jakiegokolwiek przeciwdziałania ze strony organizacji partyjnej literatów”. Mnożyła przykłady, np. wizytę Zbigniewa Bujaka, walki o przyśpieszenie, torpedowane przez SB, pierwszego, naprawdę wolnego zjazdu ZLP zakończonego druzgocącym zwycięstwem opozycji. O panującej w ZLP atmosferze - ubolewała - najlepiej świadczy fakt, że twórcy drugoobiegowego „Pulsu” przychodzą na zebrania w koszulkach z napisem swojej redakcji!
Doradzała, jak ukręcić temu łeb. W latach 70. uważała jeszcze, że rozmowy z opozycją mogą być uznane za traktowanie jej jako partnera, teraz natomiast już do nich nawoływała, apelując językiem „Trybuny Ludu” o wyważoną pomoc władz, społeczeństwo oczekuje bowiem widocznych działań, które ostudzą ekstremę „Solidarności”.
W nocy stanu wojennego mimo zawieszenia Związku Literatów, internowania wielu pisarzy pracowała dalej dla SB, usprawiedliwiając się w rozmowie ze mną strachem przed radziecką interwencją. Tępiła teraz opozycję, a zwłaszcza solidarnościowy Zarząd Główny z prezesem Janem Józefem Szczepańskim, który mimo nacisków wojskowych władz nie ustępował, był ostatnim bastionem gasnącej nadziei.
W imieniu „niezaangażowanych” domagała się jego rezygnacji, która pozwoli Szczepańskiemu „zachować twarz, a ZLP odrodzić się, tzn. odciąć się od ekstremy”. Upór Szczepańskiego, kontynuowała, jest „albo małpi, albo sterowany z zewnątrz”.
Przyłożyła więc rękę do rozwiązania Związku, a gdy niemal natychmiast władze WRON powołały nowy, dyspozycyjny „Zlep” zaraz do niego wstąpiła, tłumacząc, że nie potrafiła odmówić swoim przyjaciołom – Halinie Auderskiej i Centkiewiczom. Donosiła więc teraz na „swoich”. W lutym 1984 r. zrelacjonowała np. zebranie wyborcze, zaznaczając, że nareszcie zapanował spokój, nie było żadnych, politycznych kontrowersji, wszystkich interesowała wyłącznie poprawa ich sytuacji materialnej. Dostała zadanie wysondowania opinii pisarzy opozycyjnych o nowym Związku.
[srodtytul]Jaruzelski idzie dobrą drogą[/srodtytul]
Słono płaciła za swoje wysokie nakłady, nadal też komentując zarówno sprawy związkowe, jak i aktualną sytuację, broniąc systemu, którego była wspólniczką. Podkreślała zaufanie, jakim pisarze „niezaangażowani” darzą generała Jaruzelskiego, który idzie według nich „dobrą drogą”. Z radością przyjęli więc decyzję o złagodzeniu rygorów stanu wojennego, ale jego całkowite zniesienie uznali za przedwczesne, a wizytę papieża w czerwcu 1983 r. za „świadectwo rosnącej siły państwa”. W listopadzie 1984 r. nie zawahała się przed komentarzem o zabójstwie księdza Popiełuszki; „prowokacji wobec Jaruzelskiego” i pogrzebu – „demonstracji politycznych przeciwników”.
To ostatni raport z teczki TW „Krysty”, ale jej kolejna charakterystyka i plan nowych zadań pochodzą z lutego 1985 r., od kiedy to, jak twierdziła, współpraca powoli wygasała. Oficjalnie zakończono ją jednak dopiero w październiku 1989 r. z powodu „podeszłego wieku TW, a tym samym ograniczenia kontaktów ze środowiskiem”, choć SB już się po prostu sypała.
Gdy zaczął również sypać się wspierany przez nią system, Krystyna Siesicka zamilkła na prawie dziesięć lat, wydawała tylko wznowienia. „Nie mogłam pisać, przeszkadzała mi, zgrzytała świadomość kontaktów z SB, ale wiecznie przecież pokutować nie mogłam”, mówiła.
W 1993 r. wróciła więc na literacką scenę, nie zdobyła się jednak, jak przyznawała, na książkę o swojej przeszłości, którą spychała, odsuwała nawet wtedy, gdy odnalazła siebie na liście Wildsteina. Wróciła kolejnymi, licznymi książkami dla młodzieży i był to come back triumfalny.
Krytycy chwalili jej nowy, rewolucyjny sposób pisania, podkreślając, że tworzy teraz swoje książki razem z czytelnikami, „tocząc z nimi spór o ich postawy wobec zła”, uwrażliwiając ich moralnie. Odwracając, być może, uwagę od własnych problemów, nie dopowiada bowiem wielu kwestii, zostawiając puste miejsca albo nawet całe strony i pytając co chwila: „a ty, droga czytelniczko, jak byś w tej sytuacji postąpiła? Czy już wiesz, czy też chciałabyś się kogoś poradzić? Zrobić przerwę na zastanowienie? Napisz, ale możesz również zostawić pustą stronę, bo to trudny problem, prawda?”.
Zdaniem Krystyny Siesickiej, takie pytania są nie tylko jej prawem, ale nawet obowiązkiem, bo jak mówiła – rachunek sumienia zrobiła sama ze sobą, nie musiała nikogo o nim informować ani też przepraszać. Właśnie dlatego, że sama kiedyś źle wybrała, powinna uczyć młodych refleksji i podejmowania właściwych decyzji.
[i]Joanna Siedlecka — autorka książek o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu („Mahatma Witkac”), Zbigniewie Herbercie („Pan od poezji”), Jerzym Kosińskim („Czarny ptasior”), zbioru wspomnień o polskich pisarzach („Wypominki”) oraz książki „ Kryptonim «Liryka». Bezpieka wobec literatów”[/i]