Mesjanizm spod Smoleńska

Czas od katastrofy pod Smoleńskiem mija nieubłaganie. Próbie ustalenia faktów towarzyszy nie mniej ciekawa debata o znaczeniu tragedii dla dziejów Polski.

Publikacja: 16.07.2010 19:49

Mesjanizm spod Smoleńska

Foto: Rzeczpospolita, Janusz Kapusta JK Janusz Kapusta

Trudno się dziwić. W końcu śmierć prezydenta i wielu innych najwyższych urzędników państwa, tak zaskakująca, w takim miejscu i chwili, musi dawać do myślenia. Musi wywoływać podstawowe pytania o los i przeznaczenie.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/07/16/mesjanizm-spod-smolenska/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

O tym właśnie napisał w ostatniej „Frondzie” Tomasz Terlikowski. Być może to najciekawszy głos w dyskusji o metafizycznym znaczeniu wydarzenia spod Smoleńska, choć zarazem, nie ukrywam, najbardziej dla mnie dwuznaczny.

Cóż bowiem pisze Terlikowski? Zaczyna od stwierdzenia niekontrowersyjnego: „W perspektywie chrześcijańskiej przypadki nie istnieją”. To prawda. Chrześcijanie wierzą, że bieg wypadków podlega boskiej rozumnej opatrzności. Ale autor „Frondy” idzie dalej. Pisze: „Najważniejsze dla zrozumienia tego, co się stało w Smoleńsku, jest przeanalizowanie czasu sakralnego, w którym to wszystko się wydarzyło”. Okazuje się, że „ofiary oddały swoje życie w wigilię Niedzieli Miłosierdzia”... oraz w piątą rocznicę „przejścia Jana Pawła II do wieczności”. Stąd wniosek Terlikowskiego, że tragedia odsłania „misję, jaką dla Polski przewidziała Opatrzność”.

Na czym ona polega? „Polacy – czy tego chcą czy nie – wezwani są do misji, która sprawia, że nie będziemy narodem, który zadowoli się samym tylko istnieniem. (...) Polacy co jakiś czas składają ogromną daninę z krwi. (...) Polska ofiara nadal się dokonuje”. I dalej: „Sensem historii Polski jest niejako współuczestnictwo w jedynej ofierze Chrystusa”.

A więc Smoleńsk, wolno domniemywać, jest kolejną ofiarą dziejową złożoną przez Polaków, nowym udziałem w Męce. Czyżby?

Dziwne miałem uczucia, czytając te słowa. Raz, że chociaż chrześcijanie wierzą w boskie rządy nad światem, to wierzą też, a przynajmniej powinni, że drogi Boga nie są drogami człowieka. To zaś powinno oznaczać dużą ostrożność w odczytywaniu sensu historii. Kto o tym zapomina, popada w uroszczenie i stawia się na miejscu opatrzności.

I dwa. Terlikowski pisze o ofierze i ofiarach, abstrahując od prostego faktu, że nikt z podróżujących do Katynia nie zdawał sobie sprawy z tego, co go czeka. Przypisanie im na siłę i wbrew świadomości złożenia ofiary brzmi co najmniej osobliwie. Podobnie dziwaczne jest przeświadczenie, że Polacy jako naród, czy chcą czy nie, mają za zadanie przelewać krew. Używając takiego języka, łatwo narazić się na zarzut, że za taką wizją skrywa się obraz Boga, który potrzebuje ludzkiego cierpienia.

Autor „Frondy” chce ponownie przemyśleć mesjanizm. Słusznie. Jestem ostatnią osobą, która podważałaby znaczenie wspólnoty i narodu jako nosicieli wartości.

Tyle że naród nie jest czymś ostatecznym, a próba rozumienia jednostkowego życia i śmierci w odniesieniu do jego dziejów łatwo może wywieść na manowce.

Trzeba o tym pamiętać.

Trudno się dziwić. W końcu śmierć prezydenta i wielu innych najwyższych urzędników państwa, tak zaskakująca, w takim miejscu i chwili, musi dawać do myślenia. Musi wywoływać podstawowe pytania o los i przeznaczenie.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/07/16/mesjanizm-spod-smolenska/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne