Lieberman, Long. Dopamina nie wie, co to linia mety

Jeśli mowa o miłości, namiętny romans nieuchronnie kiedyś się kończy i stajemy przed wyborem. Możemy przejść do uczucia, które podsyca codzienne docenianie drugiej osoby tu i teraz, albo zakończyć związek i szukać następnej przejażdżki kolejką górską.

Publikacja: 05.04.2019 18:00

Lieberman, Long. Dopamina nie wie, co to linia mety

Foto: Fotorzepa/ Danuta Matłoch

John Douglas Pettigrew, emerytowany profesor fizjologii z australijskiego Uniwersytetu Queensland, mieszka w mieście o wdzięcznej nazwie Wagga Wagga. Ma za sobą wspaniałą karierę na polu neuronauk, a zasłynął zaktualizowaniem teorii o latających naczelnych, plasującej nietoperze na pozycji naszych dalekich kuzynów. Pracując nad tą koncepcją, Pettigrew jako pierwszy wyjaśnił, jak mózg tworzy trójwymiarową mapę świata. Pozornie odbiega to od wywodów o namiętnych związkach, okaże się jednak koncepcją kluczową dla wyjaśnienia kwestii dotyczących dopaminy i miłości.

Pettigrew odkrył, że mózg zawiaduje otaczającym nas światem przez dzielenie go na odrębne strefy – peripersonalną i ekstrapersonalną – w skrócie: bliższą i dalszą. Przestrzeń peripersonalna obejmuje wszystko to, co jest w naszym zasięgu, rzeczy, które mamy pod kontrolą przy użyciu rąk. To sfera tego, co rzeczywiste, w tej chwili. Przestrzeń ekstrapersonalna obejmuje całą resztę – wszystko, czego dotknąć się nie da, bo pozostaje poza naszym zasięgiem, niezależnie od tego, czy chodzi o metr, czy o trzy miliony kilometrów. To jest sfera możliwego.

Czas na miłość

Z przyjęcia tych definicji wynika pewna konsekwencja, oczywista, a zarazem użyteczna: skoro przeniesienie się z jednego miejsca do drugiego wymaga czasu, wszelkie interakcje z przestrzenią ekstrapersonalną mogą nastąpić jedynie w przyszłości. Inaczej mówiąc, odległość jest powiązana z czasem. Jeśli na przykład masz ochotę na brzoskwinię, a najbliższa leży sobie w koszu w sklepie na rogu, nie masz szans na wgryzienie się w nią teraz, zaraz. Będziesz mógł się rozkoszować nią dopiero w przyszłości, po tym jak się po nią wybierzesz. Uzyskanie czegoś, co znajduje się poza twoim zasięgiem, może też wymagać pewnej dozy planowania. Może chodzić o coś tak prostego jak wstanie z krzesła i zapalenie światła, pójście do sklepu po brzoskwinię albo opracowanie strategii, jak wystrzelić rakietę, którą dostaniemy się na Księżyc. To właśnie charakteryzuje obiekty dostępne w przestrzeni ekstrapersonalnej: dotarcie do nich wymaga wysiłku, czasu i w wielu przypadkach planowania. Z drugiej strony, wszystkiego w przestrzeni peripersonalnej możemy doświadczyć tu i teraz. Tych doznań doświadczamy natychmiast. Dotykamy, smakujemy, chwytamy i ściskamy; odczuwamy radość, smutek, złość i rozkosz.

To doprowadza nas do wiele wyjaśniającego faktu neurochemicznego: mózg inaczej pracuje w przestrzeni peripersonalnej, inaczej w ekstrapersonalnej. Gdyby więc przyszło ci projektować ludzki umysł, powinieneś stworzyć mózg, który dokonuje takiego rozróżnienia, podporządkowując jednemu systemowi to, co jest w naszym posiadaniu, drugiemu wszystko, co nie jest. Na użytek ludzi pierwotnych znaną frazę „Albo coś się ma, albo się czegoś nie ma" można przełożyć na „Albo coś się ma, albo jest się martwym".

Z punktu widzenia ewolucji pożywienie, którego się nie ma, jest diametralnie różne od pożywienia, które się ma. To samo odnosi się do wody, schronienia, narzędzi. Różnica jest tu tak fundamentalna, że w celu obsługiwania przestrzeni peripersonalnej i ekstrapersonalnej wyewoluowały w mózgu odrębne szlaki i związki chemiczne. Kierując wzrok w dół, patrzymy na przestrzeń peripersonalną, a mózg jest sterowany przez kłębowisko związków parających się doświadczaniem tu i teraz. Gdy zaś mózg zajmuje się przestrzenią ekstrapersonalną, pewien pojedynczy związek chemiczny sprawuje większą kontrolę niż pozostałe; jest to związane z antycypowaniem i potencjalnymi możliwościami dopaminy. W grę wchodzą rzeczy odległe, jeszcze dla nas niedostępne, takie, których nie możemy wykorzystywać ani zjadać, a jedynie pragnąć. Dopamina wykonuje ściśle określone zadanie: maksymalizuje zasoby, które będą nam dostępne w przyszłości, umożliwia pogoń za lepszym.

Wszystko w życiu podlega temu podziałowi: w jeden sposób podchodzimy do tego, czego chcemy, w inny do tego, co mamy. Chęć posiadania domu – doświadczanie pragnienia motywującego nas do koniecznego wysiłku, by znaleźć i zakupić nieruchomość – angażuje inne obwody w mózgu niż cieszenie się tym, że jest już nasz. Kiedy spodziewana podwyżka pensji wyzwala nakierowaną na przyszłość dopaminę, dalece różni się to od bieżącego doświadczania większej wypłaty odbieranej po raz drugi albo trzeci. Podobnie znalezienie miłości wymaga dysponowania innymi umiejętnościami niż dbałość o jej trwanie. Miłość musi przemienić się z doświadczenia ekstrapersonalnego w peripersonalne – z dążenia w posiadanie; z czegoś, co antycypujemy, w coś, co mamy pielęgnować. W grę wchodzą więc bardzo odmienne umiejętności, toteż natura miłości z czasem musi ulec zmianie – i dlatego w przypadku tak wielu ludzi to uczucie gaśnie z końcem dopaminowego dreszczu, zwanego aurą romantyzmu. (...)

Urok jednorękiego bandyty

Dopamina ma swoją mroczną stronę. Gdy wrzucisz szczurowi do klatki porcję karmy, zwierzę doświadczy nagłego przypływu dopaminy. Któż by pomyślał, że na tym świecie jedzenie spada z nieba? Jeśli jednak będziesz dorzucać kolejne kęsy co pięć minut, dopamina ustanie. Szczur już wie, kiedy się spodziewać posiłku, nie ma więc zaskoczenia, a zatem i błędu w szczurzym przewidywaniu nagrody. Ale gdyby przejść na nieregularne podawanie pokarmu, by zawsze stanowił zaskoczenie? A w miejsce szczurów i porcji pożywienia podstawić ludzi i pieniądze?

Wyobraź sobie zatłoczone wnętrze kasyna z obleganym stołem do blackjacka, pokerem na wysokie stawki i wirującym kołem ruletki. To kwintesencja blasku Las Vegas, ale właściciele kasyn wiedzą, że największe zyski nie pochodzą z gier o najwyższych zakładach. Biorą się z automatów z niskimi stawkami, uwielbianych przez turystów, emerytów i wiernych graczy, którzy wpadają spędzić codziennie kilka godzin przy migotliwych lampkach, brzęku dzwonków i szczęku zębatek. Dzisiejszy standard kasyn zakłada przeznaczanie aż 80 procent powierzchni pod automaty, i nie bez powodu: takie maszyny przynoszą kasynu lwią część dochodów.

Jeden z największych na świecie producentów automatów do gier stanowi własność firmy Scientific Games (dosł. gry naukowe). Nauka bowiem odgrywa w projektowaniu tych fascynujących urządzeń dużą rolę. Chociaż rodowód automatów do gry sięga XIX wieku, współczesne udoskonalenia ich funkcjonowania odwołują się do pionierskich prac behawiorysty B.F. Skinnera, który w latach sześćdziesiątych XX stulecia opisał zasady manipulacji behawioralnej.

W jednym ze swoich eksperymentów umieścił gołębia w klatce. Odkrył, że przez warunkowanie może przyuczyć go do naciskania dźwigni w celu uzyskania porcji karmy. Niektóre eksperymenty wymagały jednego naciśnięcia, inne dziesięciu, ale w ramach danego badania liczba ta pozostawała niezmienna. Rezultaty nie należały do szczególnie interesujących. Niezależnie od wymaganej liczby naciśnięć gołębie dziobały dźwignię jak urzędnicy rutynowo pieczętujący niekończące się sterty dokumentów.

Skinner spróbował więc czegoś innego. Rozpoczął eksperyment, w którym liczba naciśnięć niezbędnych do uzyskania karmy zmieniała się losowo. Gołąb już nie wiedział, kiedy się spodziewać posiłku. Nagrody przychodziły nieoczekiwanie. To podekscytowało ptaki. Zaczęły dziobać szybciej. Coś skłaniało je do zwiększenia wysiłku. Uruchomiona została dopamina, cząsteczka niespodzianki, a działanie automatów do gier doczekało się naukowych podwalin. [...]

Stan nowości uaktywniający dopaminę nie trwa wiecznie. Jeśli mowa o miłości, namiętny romans nieuchronnie kiedyś się kończy i stajemy przed wyborem. Możemy przejść do miłości, którą podsyca codzienne docenianie drugiej osoby tu i teraz, albo zakończyć związek i szukać następnej przejażdżki kolejką górską. Postawienie na taki dopaminergiczny odlot nie wymaga wielkiego wysiłku, ale i szybko się kończy, jak przyjemność z jedzenia batonika. Trwała miłość przenosi nacisk z oczekiwań na doświadczanie, z fantazji o nieskończonych możliwościach na zanurzenie się w rzeczywistości ze wszystkimi jej niedoskonałościami. Dokonanie tego przejścia jest trudne, a kiedy świat podsuwa nam łatwy sposób na wywinięcie się od trudnego zadania, korci nas, by z niego skorzystać. Dlatego tak wiele związków dobiega końca, gdy wygasa dopaminowa eksplozja wczesnego romansu. [...]

Z punktu widzenia dopaminy posiadanie nie jest interesujące. Liczy się tylko zdobywanie. Jeśli mieszkasz pod mostem, dopamina sprawi, że zapragniesz namiotu. Jeżeli masz już namiot, zażąda od ciebie domu. Gdybyś zamieszkał w najdroższej rezydencji na Ziemi, wzbudziłaby pragnienie zamku na Księżycu. Dopamina nie zna miary dobrego i nie wie, co to linia mety. Obwody dopaminowe w mózgu pobudza tylko możliwość uzyskania czegoś lśniącego nowością, bez względu na to, jak idealnie wszystko się nam już teraz układa. Naczelną zasadą dopaminy jest dopominanie się o więcej.

Uroki tu i teraz

Dopamina to jeden z zapalników miłości, źródło iskry rozpalającej wszystko to, co następuje potem. Żeby miłość wyszła poza to stadium, jej natura musi ulec zmianie, gdyż zmienia się chemiczna symfonia u jej podłoża. Dopamina nie jest cząsteczką przyjemności. To cząsteczka antycypacji. Żebyśmy mogli się cieszyć tym, co mamy, a nie czymś, co jest zaledwie możliwe, mózg musi się przestawić ze zorientowanej na przyszłość dopaminy na substancje chemiczne koncentrujące się na teraźniejszości, czyli na zestaw neuroprzekaźników nazwanych przez nas cząsteczkami „tu i teraz" (TiT). Mało kto o nich nie słyszał. Do tej grupy zaliczamy serotoninę, oksytocynę, endorfiny (wytwarzane w mózgu odpowiedniki morfiny) i związki zwane endokannabinoidami (mózgowa wersja marihuany). Pozwalają nam one rozkoszować się już nie oczekiwaniem, jak dopamina, a bieżącymi odczuciami i emocjami. Jeden z endokannabinoidów wywodzi nawet swoją nazwę, anandamid, od sanskryckiego słowa, oznaczającego rozkosz, błogość i zachwyt.

Według antropolog Helen Fisher wczesna czy też „namiętna" (passionate) miłość trwa tylko rok, najwyżej półtora. Potem para, o ile pragnie utrzymać swój związek, musi wykształcić inny rodzaj uczucia, określony jako miłość „współodczuwająca" (compassionate). Pośredniczą w tym neuroprzekaźniki TiT, gdyż rzecz dotyczy doświadczania tego, co jest tu i teraz – radości z tego, że jest się z ukochaną osobą.

Miłość współodczuwająca to zjawisko obecne nie tylko wśród ludzi. Obserwujemy je też u zwierząt wiążących się na całe życie. Ich zachowanie wyróżnia wspólna obrona terytorium i budowa gniazd. Zwierzęta tworzące parę wzajemnie się żywią, dbają o siebie i dzielą się opieką nad młodymi. Przeważnie trzymają się blisko jedno drugiego, a rozdzielone wykazują oznaki lęku. Tak samo jest u istot ludzkich. Ludzie angażują się w podobne działania i doznają podobnych uczuć, zwłaszcza satysfakcji z powodu tego, że ktoś drugi tak dalece splótł swoje życie z ich własnym.

Kiedy w tym drugim stadium miłości górę biorą neuroprzekaźniki TiT, rola dopaminy ulega stłumieniu. Musi tak być, gdyż dopamina maluje nam w wyobraźni wizje świetlanej przyszłości, niezbędne do przeprowadzenia nas przez etap ciężkiej pracy na rzecz jej urzeczywistnienia. Niezadowolenie z aktualnego stanu rzeczy to czynnik ważny dla wprowadzania zmiany, a o nią przecież chodzi w nowym związku. Współodczuwającą miłość spod znaku TiT charakteryzuje natomiast głębokie i trwałe usatysfakcjonowanie bieżącą rzeczywistością i awersja do zmieniania czegokolwiek, szczególnie w relacji z tą drugą osobą. Chociaż szlaki dopaminowe i TiT są w stanie współpracować, w większości przypadków są sobie przeciwne. Kiedy aktywne są obwody TiT, otwieramy się na doświadczanie otaczającego nas świata, a wpływ dopaminy ulega stłumieniu; gdy to ona dochodzi do głosu, przenosimy się ku potencjalnej przyszłości, a cichną przekaźniki TiT.

Koncepcję tę potwierdzają badania laboratoryjne. Naukowcy, którzy przyjrzeli się komórkom krwi pobranym od osób w fazie miłości namiętnej, stwierdzili niższy poziom receptorów serotoniny niż u ludzi „zdrowych", wykazując malejący wpływ cząsteczek TiT.

Nie jest łatwo rozstać się z dopaminergicznym dreszczem na myśl o nowym partnerze i namiętną tęsknotą, ale taka umiejętność jest oznaką dojrzałości i krokiem ku długotrwałemu szczęściu. Wyobraźmy sobie człowieka planującego urlop w Rzymie. Tygodniami rozpisuje każdy kolejny dzień, chcąc mieć pewność, że zwiedzi wszystkie muzea i atrakcje turystyczne, o których tyle się nasłuchał. Ale kiedy już stoi pośród najpiękniejszych dzieł sztuki, jakie wyszły spod ludzkiej ręki, myśli o tym, jak dotrzeć do restauracji, w której ma zarezerwowany stolik. Nie żeby nie cieszyło go oglądanie arcydzieł Michała Anioła. Po prostu jego osobowość ma przeważający charakter dopaminergiczny: bardziej niż robienie czegoś pociąga go przewidywanie tego i planowanie.

Zakochani doznają tego samego rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniem a doświadczaniem. Wcześniejsza faza, namiętna miłość, jest dopaminergiczna – dodaje skrzydeł, idealizuje, zaciekawia, spogląda w przyszłość. Ta późniejsza, partnerska, opiera się na przekaźnikach TiT – daje poczucie spełnienia oraz spokój i jest doświadczana za pośrednictwem fizycznych zmysłów i emocji.

Długotrwałe związki są możliwe

Romantyczna relacja zbudowana na dopaminie to ekscytująca, chociaż krótkotrwała przejażdżka kolejką górską, arsenał chemiczny mózgu dostarcza jednak narzędzi umożliwiających zejście z niej na ścieżkę ku miłości współodczuwającej. O ile dopaminę uznaje się za cząsteczkę obsesyjnej tęsknoty, o tyle z długotrwałymi związkami kojarzy się oksytocynę i wazopresynę. Oksytocyna jest aktywniejsza u kobiet, wazopresyna u mężczyzn.

Neuroprzekaźniki te przebadano w warunkach laboratoryjnych u różnych gatunków zwierząt. Tak na przykład, kiedy badacze wstrzyknęli oksytocynę do mózgów samic norników preriowych, wchodziły one w długotrwałe związki, gdy tylko trafił im się jakiś samiec. Analogicznie samce norników, genetycznie zaprogramowane do promiskuityzmu (kontakty seksualne pozbawione więzi uczuciowych - red.), po otrzymaniu genu potęgującego wytwarzanie wazopresyny skupiały się już tylko na jednej samicy, choć miały dostęp do większego grona chętnych. Wazopresyna zadziałała jak „hormon przykładnego małżonka". Wpływ dopaminy jest przeciwny. Ludzie, którym geny zapewniają wysoki poziom dopaminy, mają największą liczbę partnerów seksualnych i najniższy wiek inicjacji seksualnej.

Kiedy zachłanna miłość dopaminergiczna przechodzi w opartą na TiT miłość współodczuwającą, większość par rzadziej uprawia seks. To zrozumiałe, skoro oksytocyna i wazopresyna tłumią wydzielanie testosteronu. Z kolei testosteron może ograniczyć wydzielanie oksytocyny i wazopresyny, co pozwala zrozumieć, czemu mężczyźni o naturalnie wysokim poziomie testosteronu we krwi rzadziej wchodzą w związki małżeńskie. Analogicznie single mają więcej testosteronu niż żonaci. Kiedy zaś w małżeństwie pojawiają się problemy, poziom wazopresyny u mężczyzny spada, a testosteronu idzie w górę.

Czy ludzie potrzebują długotrwałych związków? Wiele danych wskazuje na to, że tak. Pomimo powierzchownej atrakcyjności posiadania mnóstwa partnerów większość z nas dąży w końcu do ustatkowania się. Z danych zgromadzonych przez Organizację Narodów Zjednoczonych wynika, że ponad 90 procent kobiet i mężczyzn przed ukończeniem czterdziestu dziewięciu lat zawiera związek małżeński. Chociaż jesteśmy w stanie obejść się bez miłości współodczuwającej, większość z nas poświęca spory kawał życia na jej znalezienie i utrzymanie. Umożliwiają to neuroprzekaźniki TiT. Pozwalają one na czerpanie satysfakcji z tego, co dają nam nasze zmysły – z tego, co mamy przed oczami i czego możemy doświadczać, nie podlegając dręczącemu poczuciu, że potrzeba nam czegoś więcej.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

John Douglas Pettigrew, emerytowany profesor fizjologii z australijskiego Uniwersytetu Queensland, mieszka w mieście o wdzięcznej nazwie Wagga Wagga. Ma za sobą wspaniałą karierę na polu neuronauk, a zasłynął zaktualizowaniem teorii o latających naczelnych, plasującej nietoperze na pozycji naszych dalekich kuzynów. Pracując nad tą koncepcją, Pettigrew jako pierwszy wyjaśnił, jak mózg tworzy trójwymiarową mapę świata. Pozornie odbiega to od wywodów o namiętnych związkach, okaże się jednak koncepcją kluczową dla wyjaśnienia kwestii dotyczących dopaminy i miłości.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy