Zanim spróbujemy wyjaśnić, czy to komuniści pod przywództwem ówczesnego wiceprezydenta ZSRR Giennadija Janajewa postanowili nie dopuścić do rozpadu sowieckiego imperium i podjęli próbę przejęcia władzy drogą zamachu stanu, a wychowane przez pieriestrojkę społeczeństwo obywatelskie stawiło czoła złowrogiej juncie, warto zwrócić uwagę na pewne intrygujące wydarzenie.
W nocy z 18 na 19 sierpnia, kiedy Państwowy Komitet Stanu Wyjątkowego (GKCzP) zabrał się do ratowania ZSRR, lokalny leningradzki kanał telewizji nadał premierę filmu fabularnego „Niewozwraszczeniec" (tytuł w wolnym tłumaczeniu oznacza pasażera z biletem w jedną stronę) w reżyserii Siergieja Snieżkina. Jak się okazało, filmu wręcz proroczego. Jego główną postacią jest znany dziennikarz telewizyjny, w którego ręce trafia tajemnicza teczka. Zawiera ona plan zamachu stanu. Organizatorami przewrotu są wysocy rangą oficerowie Armii Czerwonej. Z jednym z nich dziennikarzowi w dramatycznych okolicznościach udaje się spotkać. Generał dokładnie wyjaśnia, że od kilkudziesięciu lat ma dosyć... komunistów, ponieważ – jego zdaniem – to właśnie oni doprowadzili ZSRR na skraj przepaści.
Zbuntowanym oficerom chodzi więc o ocalenie nie komunizmu, lecz państwa, które niegdyś było potęgą, a w latach 80. znalazło się na równi pochyłej. Nędza przeplata się z demoralizacją. Stan ten oddaje chociażby scena w sierocińcu, gdzie dzieci mają obejrzeć z kasety VHS bajkę: zamiast bajki na ekranie ukazuje się jednak film pornograficzny... Inna scena to opowieść Rosjanina, który ucieka wraz z rodziną z jakiegoś muzułmańskiego zakątka ZSRR, gdzie świeckie instytucje sowieckie już nie działają, a lokalni kacykowie wprowadzają szarijat.
Dziennikarzem zaczynają się interesować funkcjonariusze KGB. Polują oni bowiem na teczkę i są w tym bezwzględni. Toczy się walka o władzę między różnymi grupami aparatu rozlatującego się państwa. Nad filmem zaś unosi się klimat zbliżającej się katastrofy, która nabiera konkretnych kształtów w koszmarach sennych (stan wyjątkowy) prześladujących główną postać.
„Niewozwraszczeniec" w Rosji szybko trafił na półki i został zapomniany. Ale w roku swojej premiery spotkał się z uznaniem za granicą. Na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian zdobył nagrodę główną, Złotą Muszlę, oraz Nagrodę Specjalną Jury.
Malowani reformatorzy
Tyle political fiction, które wyprzedziło rzeczywistość. Zostawmy zbieg okoliczności (?) dotyczący terminu emisji filmu i wróćmy do tego, co miało miejsce naprawdę. Znamienna była frazeologia, jakiej używano wtedy w ZSRR – ale też w Polsce – by nakreślić linie politycznych podziałów.
Tacy ludzie jak Janajew uchodzili za „prawicę", „konserwatystów", „faszystów". Zanegowali oni bowiem rezultaty pieriestrojki, a ta oznaczała przecież „demokratyzację", „postęp", „liberalizację". Tym samym we wszystkich krajach bloku wschodniego lansowano pogląd o komunistach dobrych – „reformatorach" – jak Gorbaczow, a później Jelcyn – oraz złych, czyli „betonie", którego uosobieniem byli puczyści.