Obrońca przesądów

Szkoda mi dziecka brytyjskiej książęcej pary. Nie, bynajmniej nie chodzi o to, że odkąd świat dowiedział się o ciąży księżnej Kate, chłopiec już w fazie prenatalnej stał się obiektem zainteresowania mediów.

Publikacja: 27.07.2013 15:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Krytyka upubliczniania wydarzeń z życia prywatnego jest banalna. W tym, że królewski potomek stał się bohaterem newsów, nie ma nic nadzwyczajnego.

Gdzie tkwi zatem problem? W charakterze wszystkich europejskich monarchii, które mają wyłącznie charakter wirtualny. Oczywiście, ich zwolennicy uwielbiają się powoływać na wartość, jaką ma stanowić sama tradycja, ciesząca się w dodatku nieprzemijającym respektem mas. Niemniej nie mogą oni zaprzeczyć temu, że posiadanie tytułu królewskiego czy książęcego pozbawione jest odniesienia do politycznej rzeczywistości. A ta nie ma litości dla pięknoduchów, którzy mylą mechanizmy władzy z jej pozorami.

Dzisiejsi europejscy monarchowie są wyłącznie malowniczą ozdobą liberalnych demokracji, w ramach których sprawują władzę tylko symbolicznie. Sprowadzeni są do rangi marionetek zatwierdzających najbardziej kuriozalne decyzje parlamentów. Jakoś trudno sobie wyobrazić, żeby Elżbieta II zawetowała decyzję parlamentu brytyjskiego o instytucjonalizacji „małżeństw" jednopłciowych. Przypomnijmy też sytuację sprzed 23 lat z Belgii, gdzie Baldwin I jako przykładny katolik na dwa dni abdykował, aby można było w tym kraju przyjąć ustawę dopuszczającą aborcję.

Może dlatego ruchy antymonarchistyczne w Europie są dziś zjawiskiem marginalnym. Jeśli ktoś jest politycznie mało znaczący, to i jego obecność w przestrzeni publicznej napotyka na polityczną obojętność. Nieuchronnie więc pozostaje on z całym swoim majestatem wyłącznie przedmiotem zainteresowania tabloidów. Wystawiony jest zatem na żer łaknącej plotek gawiedzi. Prasa opiniotwórcza, na łamach której toczone są debaty wokół kluczowych kwestii dotyczących władzy, nie ma powodów, żeby kimś takim się interesować.

A przecież w przeszłości słabość monarchów – pod względem politycznym – bynajmniej nie budziła obojętności. Była ona czynnikiem ośmielającym do wywoływania rewolucyjnych zrywów. Tak było w przypadku obalenia Mikołaja II w roku 1917. Podobna okoliczność towarzyszyła rewolucji francuskiej. Jednym z jej przenikliwych krytyków był brytyjski filozof Edmund Burke – ten sam, który zasłynął zawsze aktualną frazą: „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił".

W wydanym właśnie przez krakowski Ośrodek Myśli Politycznej wyborze pism Burke'a znalazł się tekst „O duchu i naturze rewolucji francuskiej" (nie mylić z jego słynną książką „Rozważania o rewolucji we Francji"). Autor bynajmniej nie upraszcza w nim wizji przewrotu z roku 1789 – jak można byłoby się tego spodziewać po konserwatyście – do konfliktu między dobrym stronnictwem zachowawczym a złymi siłami buntu. Burke demaskuje tych polityków związanych z ancien régime'em, którzy w obaleniu monarchii dostrzegli szanse realizacji swoich ambicji, i to bynajmniej nie o charakterze ideologicznym – chodziło im bowiem o ekspansję Francji.

Brytyjski myśliciel zwraca uwagę na osobliwy sojusz klasy politycznej z filozofami dla przeprowadzenia radykalnych zmian. Jego zdaniem sojuszników tych dzieliła jednak pewna istotna różnica: „Filozofowie aktywnie pełnili rolę wewnętrznych agitatorów, umacniając ducha i zasady. Politycy dawali praktyczne wskazówki. Czasem w układzie tym przeważali jedni, czasem drudzy". Burke broni też zdetronizowanego monarchy: „Nieszczęsny Ludwik XVI nie był główną przyczyną zła, które na niego spadło. Spotkało go ono jak gdyby w drodze dziedziczenia z powodu błędnej polityki jego bezpośredniego poprzednika". A zatem – płynie z tego wniosek – terror jakobiński był konsekwencją chaosu, w jakim znajdowała się polityka francuska jeszcze przed zburzeniem Bastylii. Autor potwierdza też nacjonalistyczny charakter rewolucji 1789 roku – nie chodziło w niej o zbawienie ludzkości, lecz o swoiście pojęty interes Francji.

Ludwik XVI skończył na gilotynie. Tymczasem Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu się poszczęściło. Polski monarcha uhonorował Edmunda Burke'a medalem Merentibus (zasłużonym) jako dowód uznania dla poglądów brytyjskiego myśliciela, który – jak czytamy w przypisie do listu „Do króla Polski" – z entuzjazmem się wyrażał o Konstytucji 3 maja, stwierdzając: „ta ustawa posiada w sobie zawiązek wszelkich przyszłych ulepszeń, i jako na takich podwalinach założona, doprowadzić może do wszystkich trwałych korzyści naszej angielskiej konstytucji".

Ciekawe, co dzisiaj napisałby Burke o polskim ustawodawstwie? I co chciałby powiedzieć brytyjskiej królowej? Będąc konserwatystą, miał zarazem świadomość tego, że świat się zmienia. Optował jednak za tym, żeby zmiany przebiegały ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie. Niemniej był obrońcą przesądów, jako utrwalaczy wielowiekowych ludzkich doświadczeń. Trudno byłoby mu się chyba dziś odnaleźć w brytyjskim królestwie – a nieformalnie i faktycznie w brytyjskiej republice. Polityczna poprawność, w imię której należy walczyć z przesądami (na przykład instytucją małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny), obowiązuje bowiem w tym państwie niemal tak samo jak w dziedziczącej spadek po jakobinach Francji.

Krytyka upubliczniania wydarzeń z życia prywatnego jest banalna. W tym, że królewski potomek stał się bohaterem newsów, nie ma nic nadzwyczajnego.

Gdzie tkwi zatem problem? W charakterze wszystkich europejskich monarchii, które mają wyłącznie charakter wirtualny. Oczywiście, ich zwolennicy uwielbiają się powoływać na wartość, jaką ma stanowić sama tradycja, ciesząca się w dodatku nieprzemijającym respektem mas. Niemniej nie mogą oni zaprzeczyć temu, że posiadanie tytułu królewskiego czy książęcego pozbawione jest odniesienia do politycznej rzeczywistości. A ta nie ma litości dla pięknoduchów, którzy mylą mechanizmy władzy z jej pozorami.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy