Pochwalić się zgrabną pupą chciała także nasza blogerkopiosenkarka, niejaka Margaret, która na festiwalu w Opolu w czasie występu pozbyła się spódnicy. Poziom żenady tego fajerwerku nie odbiegał od reszty imprezy, oczekiwany skandal nie wybuchł.
To tylko dwa świeże wygłupy show-biznesowe. Dla jednych niewinne, dla innych niesmaczne. Można powiedzieć, że biznes rozrywki rządzi się własnymi prawami. A jednak to właśnie w rozrywce zaczęło się poszerzanie granic dopuszczalności obyczajowej. Od czasu, gdy celebryci zdominowali scenę mediów, ich zachowania stają się wytyczną dla reszty.
– Upadek zasad widać w domach weselnych, w których bywam od czasu do czasu. Obowiązuje bizantyjski kod. W południe kobiety ubierają się jak na bal. Sceniczne makijaże, gołe biusty – mówi Hanna Gajos, dziennikarka mody, redaktor pisma „Rynek Mody". – Czasem żałuję, że nie ma już ciotek, które siedziały na kanapie i mówiły dziewczynkom, w czym wypada wyjść, a w czym nie. A one słuchały...
Nagość została zasymilowana także w przestrzeni publicznej – epatują nią reklamy rajstop, bielizny, okładki pism w kioskach. Nagie ciało stało się czymś tak banalnym, że przestaliśmy zwracać uwagę, po co się je pokazuje. – Jeszcze niedawno prestiżu nie budowano negliżem – dodaje Gajos. – Dzisiaj tak bardzo inwestujemy w ciało, że potem chcemy się nim pochwalić. Intymność została zastąpiona ostentacją, erotyka pomieszała się z estetyką. Ale to na dłuższą metę zachowanie samobójcze. Widać to na przykładzie Michaela Jacksona, który stał się ofiarą własnych wyobrażeń o europejskiej urodzie – mówi dziennikarka.