Reklama

Wachlarz i wokabularz

Na początku było Słowo. A i w środku w gruncie rzeczy niewiele więcej się znajdzie.

Aktualizacja: 14.11.2014 07:14 Publikacja: 14.11.2014 00:14

Wachlarz i wokabularz

Foto: Rzeczpospolita/Andrzej Krauze

Wygląda na to, że do smakowania słów dorasta się, trochę jak do kaparów i wina. Od małego kartkujemy, owszem, encyklopedie, leksykony i słowniki, szukając tam jednak przede wszystkim odniesień do świata rzeczy mniej lub bardziej realnych: kto chrząszczy, kto japońskiej broni białej, kto bohaterów francuskiej kultury popularnej.

Musi minąć trochę czasu, aby wraz z przeczytanymi książkami zacząć smakowanie samych słów. Nie tyle nawet z ciekawością filologa. Idzie raczej o dostrzeżenie, jak niezwykłym depozytariuszem przeszłości okazuje się słowo: jak doskonałe, bo przez swoją niematerialność niemal niezniszczalne „kapsuły czasu" są świadectwem dawno nieistniejących miast, obyczajów, urzędów i praktyk. Ale dotyczy to też spraw bardziej intymnych. Własnej pamięci szyfrującej za pomocą jakiejś frazy wspomnienie pierwszej wyprawy w góry, rodzinnych obiadów, dawnych wakacji. Co tam „proustowska magdalenka", prawdziwa siła tkwi w tym, jakie okna pamięci otwierają nam pojedyncze zapamiętane słowa: jakiś „ancymonek", „bakelit", „jarosz"...

Pozostało jeszcze 89% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Plus Minus
„Bałtyk”: Czy warto było
Plus Minus
„Lucky Jack”: Trzy cytryny, cztery wiśnie
Plus Minus
„Lekarz w Himalajach”: Góry i medycyna
Plus Minus
„Obcy: Ziemia”: Satyra na kulturę start-upów
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Jacek Kopciński: Proza wożona pod siodłem
Reklama
Reklama