Reklama

Niemcy czują się zagrożeni

- Pegida ma cechy ruchu obywatelskiego, powstała spontanicznie, niezależnie od partii politycznych i wywołuje niechęć mainstreamu - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" publicysta Piotr Semka

Aktualizacja: 18.01.2015 13:46 Publikacja: 18.01.2015 11:00

Niemcy czują się zagrożeni

Foto: AFP

Rz: W Niemczech od kilku miesięcy w każdy poniedziałek odbywają się pochody Pegidy, m.in. w Dreźnie czy Lipsku. Wywołują one kontrmarsze lewicy. Dlaczego ten ruch wzbudza tyle emocji?

Piotr Semka: Wynika to z brunatnej przeszłości Niemiec – każdy ruch skierowany przeciw mniejszościom religijnym czy etnicznym wywołuje, szczególnie na lewicy, emocje. Pegida to niemiecki skrót od nazwy Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Zachodu. Ruch powstał w Dreźnie w zeszłym roku i skupia Niemców zaniepokojonych bezradnością władz wobec agresji części muzułmanów, szczególnie związanych z ruchem salafitów – najbardziej wojującego odłamu niemieckich muzułmanów.

Kto najbardziej boi się Pegidy?

Pegida ma cechy ruchu obywatelskiego, powstała spontanicznie, niezależnie od partii politycznych i wywołuje niechęć mainstreamu. Tymczasem narodziny ruchu są  zrozumiałe w kraju, w którym żyje 8 milionów muzułmanów i gdzie władze starają się integrować imigrantów pod hasłem: „Islam należy do Niemiec". A Pegida odpowiada: „My, zwykli obywatele, czujemy się zagrożeni. Niech władze zaczną skutecznie działać przeciw ekstremistom". Lewica mówi, że to kolejne ugrupowanie skrajnej prawicy i dlatego należy przeciw niemu występować w tradycyjny sposób, czyli blokować go, sugerując faszyzm.

W Pegidzie skrajni prawicowcy to naprawdę margines?

Media wzięły ruch pod lupę i znalazły dosłownie kilka osób, które odpowiadają stereotypowi przedstawiciela prawicowej ekstremy. Założycielem Pegidy jest Lutz Bachmann, szef agencji piarowej, który ma na koncie drobne rozboje i handel kokainą. Ale nie jest to typowy przedstawiciel ugrupowania neonazistowskiego. W pochodach Pegidy uczestniczą zwykli ludzie, a nie neonaziści w podkutych butach o łysych łbach.

Pegida twierdzi, że władze stosują wobec niej inne standardy niż wobec na przykład „Charlie Hebdo".

Władze miejskie w Lipsku, wydając zgodę na marsz 12 stycznia, zabroniły używania karykatur Mahometa. W Niemczech nie było dotąd takich zakazów. Niemiecki Związek Dziennikarzy wyraził więc zaniepokojenie, a  działacze Pegidy pytają, dlaczego im nie wolno demonstrować z karykaturami Mahometa, a „Charlie Hebdo" może drukować je w milionowych nakładach w 16 językach krajów Unii.

A może obawy, że Pegida się zradykalizuje, są słuszne?

Reklama
Reklama

Przypomina mi się fenomen Ruchu Zielonych – z obaw o ekologię wyrosła partia. W tym wypadku sprawa jest nieporównanie bardziej drażliwa, bo politycy głównych niemieckich partii boją się religijnej wojny domowej.

Piotr Semka jest znawcą spraw niemieckich, publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Plus Minus
„Chodźmy w las! Co się kryje między drzewami”: Królestwa mrówek i samolubna jemioła
Plus Minus
„Shadow Labyrinth”: Przez tunele i pułapki do bossa
Plus Minus
„Mark Rothko. Od środka”: Rothko w strzępach
Plus Minus
„Znajomi i sąsiedzi”: Złodziej na osiedlu
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Jacek Borcuch: Kobiety o silnych temperamentach
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama