Różni czytelnicy, zakładając, że jeśli podaję w wątpliwość jego rzekomy antysemityzm, jestem na pewno jego fanatyczną wielbicielką, zasypywali mnie komentarzami uświadamiającymi mi różne cechy charakterologiczne ministra. Jeden tylko głos odnosił się do samej kwestii antysemityzmu i gdy poprosiłam o jakiś cytat w tej sprawie, dostałam angielskojęzyczny opis tego, co Macierewicz miał powiedzieć kilkanaście lat temu.
Problem polega na tym, że nie wiem, czy Antoni Macierewicz jest antysemitą (z osobistego oglądu mogę powiedzieć, że żadnych symptomów nie zauważyłam). Nie wiem tego o większości osób publicznych. Istnieje kilkadziesiąt definicji antysemityzmu, ale żeby on istniał, musi być jednak objawowy, a nie „uśpiony". Politycy mają prawo, podobnie jak wszyscy inni, lubić lub nie lubić kogoś czy czegoś. Są ludzie, którzy nie lubią rudych, Murzynów, Rosjan czy Żydów, a nawet Polaków. Ale póki tego nie wyrażają i nie kierują się tą niechęcią w życiu publicznym, nie powinno to nikomu przeszkadzać poza ich bliskimi znajomymi. Mimo że jestem bardzo krytyczna wobec polityki Obamy, przeszkadza mi, gdy znajomi z Polski mówią o nim „ten Murzyn".