Reklama

Dobry moment na wyciągnięcie ręki

Wrzesień przyniósł kilka dobrych wydarzeń dla polsko-ukraińskich stosunków, co skłania do podjęcia próby ocieplenia naszych relacji. Panaceum jest stosunkowo proste: nie próbujmy na siłę wypracowywać wspólnego stanowiska w kwestiach historycznych, ?za to podejmijmy próby w innych dziedzinach. Poniżej kilka propozycji.

Publikacja: 04.10.2019 18:00

Relacje międzynarodowe to nie tylko oficjalne kontakty urzędników państwowych. Nie sposób zliczyć pr

Relacje międzynarodowe to nie tylko oficjalne kontakty urzędników państwowych. Nie sposób zliczyć projektów kulturalnych, naukowych, pomocowych czy rozwojowych, które są inicjowane i realizowane przez polskie organizacje pozarządowe we współpracy z ukraińskimi. Na zdjęciu przełęcz Beskid pod Menczyłem na granicy w Bieszczadach Zachodnich

Foto: PAP

Czytając ukraińską i polską prasę, trudno nie odnieść wrażenia, że Ukraina o wiele bardziej interesuje Polaków niż Polska Ukraińców. Nad Dnieprem grupa dziennikarzy specjalizujących się w polskiej tematyce jest stosunkowo wąska. Trudno natrafić na gruntowne, przekrojowe opracowania stanu naszych relacji. Często jedyne informacje, oczywiście poza historycznymi, dotyczą złego traktowania ukraińskich pracowników przez polskich pracodawców czy zatrzymań przemytników. Choćby przebieg pierwszej wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego ?w Warszawie media ukraińskie zrelacjonowały z punktu widzenia polityki historycznej. I nawet tak renomowane portale informacyjne jak Europejska Prawda czy Dzerkalo Tyżnia jedynie wspomniały ?o ważnym dla Ukrainy memorandum gazowym zawartym między Polską, Ukrainą a USA czy kwotach przewozowych dla firm transportowych.



Wysoka temperatura dialogu

O ile rozbiórki pomników oraz dewastacje miejsc pamięci w Polsce czy Ukrainie są szeroko relacjonowane przez media po obu stronach granicy, o tyle informacje o wspólnych inicjatywach sprowadzają się wyłącznie do lakonicznych notatek, jeżeli w ogóle się pojawią. To utrwala obraz rysowany przez wszelkiej maści oszołomów i rosyjskie trole o banderowskiej Ukrainie.

Niewielu wszak przeczyta, że tylko w pięciu województwach zachodniej Ukrainy istnieje skarlały kult Ukraińskiej Powstańczej Armii. Paradoksalnie to właśnie tam jest – a przynajmniej był – największy odsetek ludzi deklarujących przyjazne nastawienie wobec Polaków, a czarno-czerwone flagi widoczne na ulicach ukraińskich miast mają charakter antyrosyjski i nawiązują do oporu Ukraińców w walce z separatystami i Rosją na wschodzie kraju. Podkreślę z całą stanowczością – nie mają charakteru antypolskiego.

Co więcej, do obecnego parlamentu nie dostały się partie nacjonalistyczne, a w składzie nowego rządu tylko trzech na 18 członków pochodzi z zachodniej Ukrainy, co stanowi nową jakość, gdyż w poprzednim pochodziła stamtąd większość. To dobrze, ponieważ obniży się temperatura dialogu obejmującego drażliwe zagadnienia historyczne. A jednym z tych zagadnień będzie zniesienie moratorium dotyczącego ekshumacji szczątków ofiar rzezi wołyńskiej oraz ofiar innych konfliktów i represji, co niechybnie nas czeka.

Reklama
Reklama

W kwestiach historycznych wrzesień przyniósł dwie dobre wiadomości dla naszych stosunków. Pierwsza to zwolnienie przewodniczącego Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyra Wiatrowycza, który dwoił się i troił ?w promowaniu narracji, że relacje między Polakami a Ukraińcami w latach 1939–?–1945 miały zwykły wojenny charakter ?i były symetryczne. Druga to zwycięstwo filmu Agnieszki Holland „Obywatel Jones" na najbardziej prestiżowym w naszym kraju Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz przedstawia walkę brytyjskiego dziennikarza Garetha Jonesa o upublicznienie informacji ?o najtragiczniejszej w skutkach zbrodni reżimu komunistycznego – Wielkim Głodzie. Dla Ukraińców, zarówno z Zachodu, jak i Wschodu, tragedia z lat 1932–1933 jest jednym z najważniejszych wydarzeń w historii ich narodu i pełni istotną rolę w kształtowaniu jego tożsamości. Informacja o werdykcie gdyńskiego jury pojawiła się nawet na stronie internetowej ukraińskiego IPN.

Oprócz zniesienia moratorium dotyczącego ekshumacji Zełenski zaproponował stworzenie dwustronnej grupy roboczej działającej pod patronatem obu prezydentów, która usunie ciemne plamy ze wspólnej przeszłości. Sama inicjatywa to krok w dobrą stronę – potrzebę utworzenia takiego ciała proponował już think tank Centrum Razumkowa. Obawiam się jednak, że jego prace w „rozwiązaniu" kwestii historycznych podzielą los Polsko-Ukraińskiej Grupy Historyków, która miała właśnie za zadanie przepracować trudne tematy naszej historii – głównie okresu wojny. Nie wchodząc w szczegóły, można przyjąć, że część polska i ukraińska sztywno obstawały przy swoich narracjach historycznych, które są nie do pogodzenia. Przy akompaniamencie oskarżeń o upolitycznianie prac grupy ?z funkcji jej współprzewodniczącego ustąpił prof. Waldemar Rezmer. Ale może warto choć na chwilę zająć się innym, wcześniejszym okresem historycznym.

W przyszłym roku będziemy obchodzić okrągłą 100. rocznicę umowy między rządami II Rzeczypospolitej i Ukraińskiej Republiki Ludowej, znanej również jako umowa między Piłsudskim a Petlurą. Warto się do tego dobrze przygotować ?– uczciwie przedstawić ten okres, łącznie z historią pominięcia Ukrainy podczas konferencji w Rydze, ale też popularyzując postać gen. Marka Bezruczki, który zatrzymał Armię Czerwoną prącą na Zamość. Bezruczko pochowany jest na cmentarzu prawosławnym w Warszawie, gdzie pomnik mają ukraińscy żołnierze walczący ?o Polskę w latach 1918–1920. Do organizacji obchodów powinny zostać zaproszone ukraińskie organizacje działające nad Wisłą: Dom Ukraiński w Warszawie i Związek Ukraińców w Polsce. Przydałoby się też zainteresować ukraińskie media.

Zagraniczna perspektywa

W związku z przewlekłym historycznym klinczem mam też inną propozycję. Postuluję stworzenie przez wybitnego amerykańskiego historyka, profesora Uniwersytetu Yale Timothy'ego Snydera, zespołu naukowców spoza Polski i Ukrainy, który opracowałby zeszyt historyczny dla uczniów szkół średnich. Publikacja byłaby poświęcona stosunkom polsko-ukraińskim ze szczególnym uwzględnieniem ubiegłego oraz obecnego stulecia. Opracowanie zostałoby przetłumaczone na oba języki – polski oraz ukraiński, ?i byłoby bezpłatne. Patronat nad przedsięwzięciem objąć by mogli wspólnie prezydenci obu krajów.

To na pewno pomogłoby popularyzować naszą wspólną historię wśród uczniów szkół średnich. Intencją nie jest zastąpienie istniejących podręczników do historii, lecz przedstawienie całokształtu naszych stosunków w innym świetle, z innej perspektywy. W rolę narratorów naszej wspólnej historii wcieliliby się zagraniczni naukowcy. Praca napisana przez zespół badaczy, ?np. z USA, Wielkiej Brytanii i Kanady, pod kierownictwem prof. Snydera – cieszącego się uznaniem nad Dnieprem i Wisłą ?– mogłaby nasz dialog historyczny mocno popchnąć do przodu. Dorobek naukowy wybitnego profesora stanowiłby rękojmię rzetelnej realizacji projektu.

Polsko-ukraińskie doświadczenie naukowe dowodzi, że nawet najlepsza książka polskiego czy ukraińskiego historyka, traktująca o naszych stosunkach, nie zostanie zaakceptowana w kraju sąsiada, w szerokim społecznym odbiorze, z racji posądzenia o brak obiektywizmu. Prace zespołu pod kierownictwem Timothy'ego Snydera nie byłyby obarczone podejrzeniem o stronniczość, pisanie na polityczne zamówienie czy omijanie trudnych tematów. Ale by projekt się udał, zasadniczym warunkiem musiałby być zakaz jakiejkolwiek ingerencji ?z polskiej czy ukraińskiej strony na jakimkolwiek etapie tworzenia opracowania.

Reklama
Reklama

Kolejki, kolejki...

Za nierozwiązywalny uznawany jest też problem na naszych przejściach granicznych. Przekraczanie ich samochodem może zająć czterdzieści minut, a może kilkanaście godzin. Ostatnimi czasy trzeba liczyć się z kilkugodzinnym postojem. Przez graniczny horror Polacy i Ukraińcy spóźniają się: do pracy, na planowe operacje do szpitala, na samolot, na ślub, na konferencje itd. W kolejce skończyć się może ważność wizy, ubezpieczenie, paliwo, natomiast zawsze psuje się dobry nastrój i słabną chęci zwiedzenia Lwowa.

Między naszymi krajami jest dziewięć lądowych przejść granicznych, które co roku przekracza kilka milionów osób ?– w obie strony. Może zasadne byłoby dofinansowanie organizacji trzeciego sektora z Polski i Ukrainy, które mogłyby pełnić rolę obserwatorów ruchu granicznego i zdiagnozowałyby problemy ruchu osobowego po obu stronach granicy, ?a potem przedstawiły je np. w Parlamencie Europejskim. Na Ukrainie takimi organizacjami są np. OPORA czy CZESNO, które z powodzeniem tropią korupcyjne skandale czy obserwują wybory.

Kolejną kwestią są kolejki w powiatowych pośredniakach po zaświadczenia ?o zamiarze powierzenia pracy Ukraińcom. Urzędnicy delegowani do tych czynności pracują w pocie czoła, lecz ?w perspektywie nawału wniosków jest ich po prostu za mało. Nie pomagają kolejne rekordy w liczbie wydanych oświadczeń. Na Ukrainie funkcjonuje czarny rynek tych dokumentów, za które Ukraińcy są gotowi zapłacić 1000 zł, gdy w Polsce kosztują one pracodawcę 30 zł. Podobnie się ma sytuacja z zezwoleniami na pobyt wydawanymi przez urzędy wojewódzkie, bez których trudno nakreślić dłuższą perspektywę pobytu w Polsce.

Pozwolę sobie na retoryczne pytanie: czy niemieckie urzędy w obliczu nieodległej perspektywy szerokiego otwarcia tamtejszego rynku pracy dla Ukraińców będą realizować tak zbiurokratyzowaną i wnikliwą procedurę? Sam również kiedyś byłem urzędnikiem – konsulem RP we Lwowie – i m.in. przyznawałem Karty Polaka oraz wizy. Mam dla kolegów urzędników jedną radę, którą dziesięć lat temu udzielił mi mój szef we Lwowie, obserwując moją nazbyt drobiazgową kontrolę dokumentów celem wydania wizy. Wziął mnie na bok i powiedział: „Panie konsulu, proszę pamiętać o jednym! – masowy przyjazd Ukraińców do Polski nie wpłynął negatywnie na nasze bezpieczeństwo krajowe i bardzo potrzebuje ich nasz rynek pracy, a poza tym to na ogół mili i pracowici ludzie, więc proszę bez aptekarstwa mi tutaj!".

Rozwiązanie jest więc proste – wzmocnić obsadę kadrową urzędników przyznających te dokumenty i dalej liberalizować prawo pobytu i pracy w Polsce. To wzmocni nasz PKB i zatrzyma ukraińskich pracowników przed odpływem do innych krajów.

Róbmy swoje

Relacje międzynarodowe to nie tylko oficjalne kontakty urzędników państwowych. Nie sposób zliczyć projektów kulturalnych, naukowych, pomocowych czy rozwojowych, które są inicjowane i realizowane przez polskie organizacje pozarządowe we współpracy z ukraińskimi. W przypadku Ukrainy to również liczne kontakty międzyludzkie – rodzinne, sentymentalne. Niełatwą drogą podąża też polski biznes. Jednym zdaniem, obszarów wzajemnej współpracy jest multum. Niestety, próżno szukać informacji o nich w ukraińskich mediach.

Reklama
Reklama

Przykładem programu kulturalnego skierowanego do młodzieży, w który co roku angażuje się kilkadziesiąt organizacji czy placówek oświatowych z obu krajów, jest polsko-ukraiński program wymiany Narodowego Centrum Kultury. Podczas wakacyjnych turnusów w Polsce młodzi Ukraińcy wespół ze swoimi miejscowymi rówieśnikami tworzą sztuki teatralne, filmy, uczą się gotowania czy garncarstwa. W każdej edycji programu bierze udział około tysiąca osób. Warto dodać, że po zakończeniu projektu jego uczestnicy kontynuują współpracę. Rodzą się przyjaźnie na całe życie.

Świetnie funkcjonuje Fundacja Solidarności Międzynarodowej z całym spektrum projektów rozwojowych skierowanych do krajów Partnerstwa Wschodniego, szczególnie do Ukrainy. Fundacja jest silnie zaangażowana we wspieranie rozwoju samorządności nad Dnieprem, gdzie od kilku lat wdrażane są reformy administracyjne ukierunkowane na decentralizację, między innymi poprzez tworzenie hromad – najmniejszych jednostek samorządu terytorialnego. Na przestrzeni zaledwie roku zorganizowała kilkadziesiąt wizyt studyjnych w Polsce. Szkoli także dziennikarzy, wspiera decentralizację w edukacji oraz wysyła obserwatorów na wybory, którzy swój mandat sprawują ?w ramach misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Niemałą rolę w naszych relacjach odgrywają samorządy terytorialne. Praktycznie wszystkie średnie i większe polskie miasta mają swoje miasta partnerskie na Ukrainie. Samorządowcy odwiedzają się i wymieniają doświadczeniem. Przykładem może być Bydgoszcz, w której częstymi gośćmi są urzędnicy z Czerkas i Krzemieńczuka. W tym roku w konkursie organizowanym przez bydgoski ratusz, a dotyczącym promocji i rozwoju współpracy międzynarodowej, kolejny już raz największą liczbę zwycięskich projektów oraz prawie 30 proc. budżetu na ten cel zgarnęła Ukraina.

Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej przy logistycznej pomocy Państwowej Straży Pożarnej zorganizowało konwoje pomocy humanitarnej dla uchodźców z Donbasu, szkoliło ukraińskich ratowników medycznych oraz wyremontowało dla nich ośrodek w Charkowie (na 400 osób). Pomoc humanitarna skierowana z Polski według kilku źródeł zajmuje wysokie czwarte miejsce spośród wszystkich krajów świata – po USA, Kanadzie i Niemczech – i mogłaby być tematem osobnego artykułu.

Swego czasu przez Ukrainę przewinęła się plejada polskich ekspertów, wspominając chociażby Aleksandra Kwaśniewskiego czy Leszka Balcerowicza. Do dzisiaj p.o. szefa Awtodoru (odpowiednik naszej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych ?i Autostrad) jest Sławomir Nowak. Przez ponad rok (do sierpnia 2017 r.) prezesem tamtejszych kolei – Ukrzaliznyci – był Wojciech Balczun.

Reklama
Reklama

Jak widać, skala zainteresowania wschodnim sąsiadem jest ogromna, nie tylko jeśli chodzi o sprawy historyczne. ?I dobrze, bo my też kiedyś byliśmy beneficjentami wsparcia z Zachodu. Teraz tylko trzeba się zastanowić, co można by zrobić, aby informacja o tym wszystkim dotarła do szerokiego audytorium.

To, co w nas najlepsze

W swojej kampanii wyborczej ?– zarówno na urząd prezydenta, jak i do parlamentu – Wołodymyr Zełenski i jego partia Sługa Narodu postawili na masowy kontakt ?z rodakami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ukraina rzuciła się do klawiatur, pisząc wspólnie z nimi program wyborczy czy pomagając wybrać kandydatów do Werchownej Rady. W efekcie wzbudziło to w społeczeństwie ogromny entuzjazm i chęć zmian. Można to przełożyć na nasze relacje dwustronne, wystarczy odrobina odwagi.

Kamieniem milowym w masowym spopularyzowaniu naszych relacji mogłaby być na przykład wspólna, specjalna edycja jakiegoś popularnego show telewizyjnego. Proponuję „Taniec z Gwiazdami". Przy ekspresji i witalności naszych słowiańskich narodów ten projekt wydaje się skazany na sukces. Tancerze i celebryci pochodziliby z obu krajów, a plenerem i miejscem prób mogłaby być lwowska opera, bo Lwów jest miastem, które zajmuje szczególne miejsce w sercach obu narodów. Rezonans medialny byłby nieporównywalny z żadnym innym projektem. Można by liczyć na cotygodniowe zainteresowanie wielkości kilku milionów widzów po obu stronach granicy. Wystarczy, że powtórzyłby się sukces popularności ukraińskiego serialu kostiumowego „Zniewolona".

Patrząc oczami wyobraźni, polscy pracodawcy zasiedliby wspólnie z ukraińskimi pracownikami przed telewizorami. Występy taneczne byłyby przeplatane krótkimi widokówkami z miejscowości, z których wywodzą się tancerze ?i celebryci, celem popularyzacji kraju sąsiada. Program byłby tłumaczony na oba języki, a przekaz wyłącznie pozytywny – co nie zdarza się często w naszych relacjach.

Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że pierwszą ukraińską edycję „Tańca z Gwiazdami" wygrał... Wołodymyr Zełenski, a trzecią – polski aktor Marcin Mroczek. Teraz jest dobry moment, żeby wytworzyć nową, dobrą falę w naszych relacjach.

Reklama
Reklama

Czytając ukraińską i polską prasę, trudno nie odnieść wrażenia, że Ukraina o wiele bardziej interesuje Polaków niż Polska Ukraińców. Nad Dnieprem grupa dziennikarzy specjalizujących się w polskiej tematyce jest stosunkowo wąska. Trudno natrafić na gruntowne, przekrojowe opracowania stanu naszych relacji. Często jedyne informacje, oczywiście poza historycznymi, dotyczą złego traktowania ukraińskich pracowników przez polskich pracodawców czy zatrzymań przemytników. Choćby przebieg pierwszej wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego ?w Warszawie media ukraińskie zrelacjonowały z punktu widzenia polityki historycznej. I nawet tak renomowane portale informacyjne jak Europejska Prawda czy Dzerkalo Tyżnia jedynie wspomniały ?o ważnym dla Ukrainy memorandum gazowym zawartym między Polską, Ukrainą a USA czy kwotach przewozowych dla firm transportowych.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Prezydent Karol Nawrocki przekłuwa balonik narodowej dumy
Plus Minus
„Wyrok”: Wojna zbawienna, wojna błogosławiona
Plus Minus
„Arnhem. Dług hańby”: Żelazne spadochrony
Plus Minus
„Najdalsza Polska. Szczecin 1945-1950”: Miasto jako pole gry
Plus Minus
„Dragon Ball Z: Kakarot: Daima”: Niby nie rewolucja, ale wciąga
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama