Sejm 11 stycznia 2018 r. przyjął ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Czy przyjęte rozwiązania prawne (same w sobie) będą wystarczające dla osiągnięcia celu, jaki przyświeca powołanej ustawie?
Elektromobilność czy – nawet szerzej – wykorzystanie paliw alternatywnych budzi żywe zainteresowanie od dłuższego już czasu. Wcale nie chodzi przy tym o to, że pierwsze pojazdy elektryczne budowano już w XIX wieku. Na długo bowiem przed uchwaleniem ustawy o elektromobilności można było zaobserwować liczne przykłady rosnącego zainteresowania elektromobilnością ze strony rynku. W tym kontekście rozwijano technologię paliw alternatywnych (np. autobusów elektrycznych), ale także kupowano pojazdy napędzane paliwami innymi niż tradycyjne, jak i niezbędną do ich obsługi infrastrukturę (np. ładowarki dla pojazdów elektrycznych). Powstawały też (zresztą nadal powstają) liczne startupy (chociaż części z nich nie należy zapewne już dłużej określać mianem startupów), a także wartościowe inicjatywy na styku nauki i biznesu czy też typowo branżowe, np. dobre praktyki opracowane przez Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej.
Mówiąc najkrócej, pewne procesy rynkowe zachodziły i zachodzą dalej. Na ile natomiast przyjęta przez Sejm ustawa wpłynie na dalszy rozwój elektromobilności i paliw alternatywnych? Na ile pewne trendy wzmocni i czy pewne trendy może ona osłabić? Oczywiście jest zbyt wcześnie, by jednoznacznie to ocenić.
Niewątpliwie jednak przyjęta ustawa stanowi pierwszą tak kompleksową regulację w tym obszarze przyjętą w Polsce. Jest ona jednocześnie narzędziem implementacji dyrektywy 2014/94/UE w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych.
Ustawa ta określa zasady rozwoju i funkcjonowania infrastruktury elektromobilnej, a także przewiduje bardzo rozbudowaną listę obowiązków, które zostały nałożone na podmioty publiczne. Szereg wymogów zawiera jednak określone wyłączenia, wiąże się z przepisami przejściowymi lub wymaga przyjęcia odpowiednich aktów wykonawczych.