Usłyszałem w mediach, że rząd zaraz zlikwiduje problem dopalaczy. Ucieszyłem się. Ochoczo przystąpiłem do analizy projektu ustawy z dnia 25 czerwca 2018 roku o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, spisałem na brudno swoje uwagi, a w międzyczasie Sejm zdążył ustawę już uchwalić (sic!). Iście ekspresowe tempo, pomyślałem, tym bardziej, że nie ma do ustawy merytorycznej opinii Ministerstwa Sprawiedliwości i pominięto komisję prawniczą, która ten niedopracowany akt prawdopodobnie by nie przepuściła. Jednak skoro już miałem spisane uwagi, sprawdziłem jak zagłosował znajomy poseł opozycji (oczywiście za) i poszedłem przekazać mu swoje uwagi. O dziwo, pomimo że nie jest prawnikiem od razu mnie zrozumiał, co mnie ucieszyło. Ku memu zaskoczeniu miał do mnie pretensje, że go wcześniej nie ostrzegłem, bo zrozumiał powagę sytuacji. Na to mu rzekłem: a kto tak szybko bez pogłębionej analizy uchwala prawo, czy to nie Wy parlamentarzyści? Nic nie odpowiedział. Skoro przytoczony parlamentarzysta mnie od razu zrozumiał, to zachodzę w głowę jak ministerstwo zdrowia mogło nam to zrobić?
A o co mi chodzi. Już pobieżna lektura projektu wskazuje na jego sprzeczność z prawem tj. art. 42 Konstytucji RP i art. 7 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Z zasady opisanej w w/w artykułach wyłania się m.in. postulat zakazu kryminalizacji aktami o charakterze podustawowym, a do tego niestety zmierza projekt ustawy. Mówiąc zrozumiale dla każdego, każde przestępstwo powinno być opisane w ustawie, dlatego też do tej pory w ustawie był załącznik, który dopełniał znamiona czynu. Teraz dopełnieniem znamion czynu ma być rozporządzenie, a to może oznaczać w konsekwencji konieczność uniewinnienia sprawcy od zarzucanego mu czynu. Powyższa zasada jest wyrazem ochrony jednostki przed samowolą państwa, która według ustawy będzie realizowana poprzez dodawanie nowych substancji w rozporządzeniu przez ministra zdrowia. W ten sposób na listę rozporządzenia może jutro trafić substancja znajdująca się w wegańskim jogurcie i nazajutrz władza zamknie wszystkich wegan w Polsce za spożycie porannego jogurtu, z powodu substancji się w nim znajdującej, wpisanej do rozporządzenia pod osłoną nocy. Zasada ta daje bezpieczeństwo obywatelowi, gdyż ustawę trudno jest zmienić. Co więcej rząd w uzasadnieniu do ustawy właśnie powołuje się na to, że szybko chce wprowadzać nowe substancje znajdujące się w dopalaczach i do tego potrzebny jest mu mechanizm z rozporządzeniem, bo szybka zmiana ustawy nie jest możliwa. A zatem rząd wprost przyznaje, że chce złamać w/w zasady. Co do konstytucji to Trybunał Konstytucyjny może orzec wszystko*, skoro pozbawił nas składek z OFE i zalegalizować mechanizm z rozporządzeniem dla potrzeb rządu, ale europejskiej konwencji Polska jeszcze nie wypowiedziała.
A zatem pomysł rządu może oznaczać masowe uniewinnianie sprawców zarzucanych im przestępstw związanych ze zjawiskiem dopalaczy. Co więcej w wypadku rezygnacji z załącznika do ustawy na poczet rozporządzenia z powodu nakazu stosowania prawa względniejszego dla sprawcy projektowana zmiana może doprowadzić do uniewinnienia sprawców, którzy powinni ponieść odpowiedzialność karną na mocy dziś obowiązującej ustawy.
Ostatnia próba walki z dopalaczami premiera Donalda Tuska okazała się wielka przegraną naszego społeczeństwa, a zastosowana metoda kary administracyjnej okazała się nieskuteczna. Podpowiem, że pomysł rządu z rozporządzeniem może być jedynie skuteczny w sensie administracyjnym, ale z uwagi na wyżej wymienione zastrzeżenia nie może skutecznie zadziałać w sferze prawa karnego. W mojej ocenie wprowadzenie skutecznej polityki prawnokarnej w zakresie „dopalaczy" jest możliwe i wystarczy skorzystać z mechanizmu obowiązującego w kodeksie karnym tj. ustalania naruszenia rozstroju zdrowia z pewnymi modyfikacjami uwzględniającymi specyfikę zjawiska i postulowaną prawnokarną reakcją za samo posiadanie „dopalaczy". Dotychczasowy model współpracy organów ścigania ze służbą zdrowia np. na bazie art. 157 kodeksu karnego jest wystarczający.
Ale to nie koniec moich uwag, bo metoda rządu nawet poprawiona nie przyniesie oczekiwanego rezultatu. W tym miejscu postuluję rozważenie przez rząd zalegalizowania marihuany pod pełną kontrola państwa. Po pierwsze, aby nasz kraj uczynić głównym światowym importerem marihuany leczniczej, a po drugie aby tak zbudować nasze społeczeństwo, że jak już młody człowiek zdecyduje się zażyć marihuanę, abyśmy mieli pewność, że jest to produkt atestowany przez państwo. Legalizacja marihuany skutecznie wyeliminuje dopalacze z naszego społeczeństwa, bo młodzi ludzie będą sięgać właśnie po atestowaną marihuanę. Dziś przy otwartych granicach i legalizacji marihuany w krajach członkowskich utrzymywanie dalszego zakazu wydaje się nie tylko nieskuteczne, ale także szkodliwe społecznie, czego przykładem są dopalacze. Wzorem dla nas niech będzie Kanada, która właśnie zalegalizowała marihuanę. Moim zdaniem warto przeanalizować ich rozwiązania i wprowadzić je na polski grunt z pewnymi modyfikacjami dotyczącymi naszego społeczeństwa. Mrzonką jest, że represją karną za posiadanie rząd doprowadzi do zniechęcania młodych ludzi od zażywania narkotyków w ogóle, czego przykładem jest statystka, która się nie zmieniła pomimo wprowadzenia surowych kar. A jak już ktoś ma zarabiać na marihuanie, to tak jak w przypadku alkoholu i papierosów niech to robi państwo, a nie grupy przestępcze. Mój postulat wynika nie tylko z moich przekonań, ale również z mojego doświadczenia zawodowego jako adwokata, który styka się z nadmierną represja karną za posiadanie marihuany wobec młodych ludzi. Nie tędy droga.