Przykro to pisać: niektórzy sędziowie z KRS wykazali się skrajną nieodpowiedzialnością za siebie, za bliskich, współpracowników, współpodróżnych i wszystkich, którym powinni dawać najlepszy przykład. Są bowiem sędziami, osobami o nieskazitelnym charakterze i nieposzlakowanej opinii, na dodatek zostali wybrani w skład Krajowej Rady Sądownictwa, z mocy konstytucji stojącej na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
W dobie zagrożenia koronawirusem zostawmy na boku szeroko znane wątpliwości, jak ich do Rady powołano. Do walki z epidemią trzeba zgody społecznej. I od kilku dni widać, że władze sprawy nie bagatelizują. Zamknięto granice, a urzędy i sądy ograniczyły działalność. Niektóre poddano kwarantannie, jak sąd w Biłgoraju, którego prezesem jest Zbigniew Łupina, będący też członkiem KRS.
Ale jest problem, bo sędzia Łupina przyjechał w miniony wtorek do Warszawy, udał się do siedziby KRS (w tym samym, obszernym gmachu co Prokuratura Krajowa) i nie słychać, by poinformował pozostałych sędziów o swojej sytuacji. Rada w czwartek zakończyła posiedzenie planowane do piątku i... nic. Żadnych procedur. Sędzia Łupina ma koronawirusa i życzmy mu zdrowia. Oby także pozostali, którzy mieli z nim kontakt i zostali zakażeni, przeszli tę chorobę łagodnie.
Czytaj także: