Zmiażdżyć. Zniszczyć. Zaorać. Pokonać, złamać i rozgnieść! To zawołania i założenia taktyczne przed walką wręcz? Bitwą? Może chociaż małą potyczką? Kibolską „ustawką"?
Bynajmniej. Tak od pewnego czasu wygląda polska debata. A właściwie jej brak. Ktoś kiedyś powiedział, że polska dyskusja to dążenie do przekonania o swoich racjach, zakrzyczenia rozmówcy, zupełnie nie licząc się ze zdaniem adwersarza. Ktoś inny powiedział, że przestaliśmy rozmawiać, a zaczęliśmy wyłącznie przemawiać. Stefan Kisielewski miał powiedzieć, że „najtrudniej zbić argumenty kogoś mówiącego nie na temat".