Miał służyć kampanii upowszechniającej zdrowy tryb życia wśród homoseksualistów. Jednostka podległa Ministerstwu Zdrowia wsparła tę akcję 90 tys. zł.
Jak do tego doszło? Czy urzędnicy wydający publiczne przecież środki wiedzieli, co wspierają, czy mieli świadomość, jakie treści znajdą się na portalu, czy wreszcie monitorowali portal? Czy może kierowali się tylko swoistą tolerancją sprowadzającą się do zasady: „róbta co chceta"?
Jeszcze nie znamy odpowiedzi na te pytania. Na razie minister Bartosz Arłukowicz nie poczuwa się do tego, aby z postępowania swoich podwładnych po prostu się wytłumaczyć.
W całym tym skandalu można dostrzec pokłosie szerzącej się w Polsce tolerancji za wszelką cenę. Ze szczególnym miejscem dla mniejszości seksualnych. A każda krytyka lub zdanie odrębne są politycznie niepoprawne. Oponent stawiany jest pod pręgierzem. Zdefiniowany jako osoba chora z nienawiści, homofob, nie-Europejczyk itd.
Tak też zresztą było po publikacji „Rz". Jeden dziennikarzy radia TOK FM nazwał ustalenia dziennika mianem „homofobiczngo rajdu" wynikającego z „nienawiści do homoseksualizmu".