Rz: Co radzi pan osobom, które chcą otworzyć własną kancelarię?
Prof. Michał Romanowski: Żeby dobrze się zastanowiły, czy na pewno chcą to zrobić. Obecnie na rynku mamy dwa rodzaje kancelarii – świadczące usługi wysokospecjalistyczne oraz zestandaryzowane. Rodzaj usług wpływa, rzecz jasna, na stawki. Młodzi, ze względu na brak doświadczenia, mogą sobie nie poradzić w segmencie kancelarii, które świadczą usługi wyspecjalizowane. Te kancelarie są zarazem odporniejsze na wahania koniunktury i wojnę cenową.
Szansa na utrzymanie się w drugim segmencie jest większa. Łatwiej znaleźć klientów wśród osób mających kłopoty spadkowe czy przy rozwodach, a także wśród małych przedsiębiorców. Tacy klienci mniejszą wagę przywiązują do renomy kancelarii. Niższe są jednak zarobki. Jeśli się nie ma pozycji rynkowej, trzeba się uzbroić w cierpliwość i wytrwałość. Kokosów na początku nie będzie.
Spotkałam się jednak ze stanowiskiem, że młodzi powinni szukać niszowych dziedzin prawa. Co pan o tym sądzi?
To popularny podgląd, ale niszowość wiąże się z ryzykiem braku dywersyfikacji źródeł dochodów. Jeśli klienci z tej wąskiej dziedziny prawa nie zgłoszą się do kancelarii, trzeba będzie ją zamknąć. Stawia się więc wszystko na jedną kartę. Niszowość niesie też ze sobą ryzyko utraty wiedzy ogólnej. Poza tym polski rynek prawa nie jest na tyle duży, by niszowość się opłacała. Inaczej jest w USA.