Zrobili to właśnie senatorowie w wolnym już, zdawałoby się, kraju. Przygotowali projekt zmian w ustawie o policji, który wdraża metody rodem z państwa totalitarnego.
Otóż w ramach kontroli operacyjnej adwokatów będzie można podsłuchiwać do woli i na wszelkie sposoby. Jak już funkcjonariusz policji lub innych służb nazbiera informacji w bród, to ma sobie... (sam!) ocenić, czy aby nie stanowią one tajemnicy adwokackiej. Jeśli uzna, że stanowią, przekaże papiery prokuratorowi, który może uzyskać zgodę sądu na ich wykorzystanie w postępowaniu karnym. Problem polega na tym, że raczej nie uzna.
To, że nasze służby uwielbiają podsłuchiwać, doskonale wiemy. Od lat Polska bije rekordy w niechlubnych rankingach inwigilacji obywateli. Jednak tajemnica adwokacka zawsze była świętością – adwokata może z niej zwolnić tylko sąd, i to przy spełnieniu ściśle określonych warunków. Tymczasem właśnie powstało ustawowe przyzwolenie na to, aby służby pozyskiwały takie chronione informacje bez najmniejszego problemu i bez jakiejkolwiek kontroli. Przecież funkcjonariusz, który jest zainteresowany wszczęciem postępowania, w życiu (sam!) nie stwierdzi, że zgromadził informacje stanowiące tajemnicę adwokacką. Po prostu nie leży to w jego interesie. Za to na pewno dobrze je wykorzysta.
To jednak nie koniec planowanych koszmarów – w projekcie zapewniono państwu totalitarnemu dodatkowe narzędzia. Jeśli sąd pozwoli na wykorzystanie podsłuchowego urobku objętego tajemnicą adwokacką, to ani nie musi uzasadniać takiego postanowienia, ani nie można się od niego odwołać! Podsłuchiwany kompletnie nie ma się jak bronić.
Tajemnica adwokacka nie jest dla adwokatów, tylko dla ich klientów. Mam nadzieję, że zrozumieją to także senatorowie, zanim... sami będą potrzebowali obrońcy. Na razie w sposób rażący próbują naruszyć nasze prawo do obrony.