Handel w internecie bije kolejne rekordy. Czas pandemicznych ograniczeń pokazał potencjał tej branży. A polski fiskus już od lat próbuje monitorować transakcje w sieci. Stara się sprawdzać np., czy ktoś sprzedaje coś okazjonalnie, bo zalega mu to w szafie, czy też mnogość operacji wskazuje raczej na działalność gospodarczą, która powinna być opodatkowana. Internetowe platformy sprzedażowe starają się więc chociażby w regulaminach mówić, co należy traktować jako działalność gospodarczą wymagającą rozliczania się z fiskusem, a co taką działalnością nie jest.
Czytaj więcej
Przez obowiązek raportowania przez platformy internetowe więcej podatników może zostać firmą.
Na odsiecz naszemu fiskusowi przychodzą europejscy urzędnicy. Platformy internetowe będą musiały sporządzać raporty o transakcjach w sieci. Jeśli nie przekażą odpowiedniego raportu, mogą zapłacić dotkliwą karę. Zestawienia takie trafią do skarbówki, która dzięki temu będzie mogła, podobno łatwiej niż dziś, wyłapać tych, którzy nie chcą płacić podatków. Raportowanie ma objąć już powyżej 30 transakcji z wynagrodzeniem ponad 2000 euro na rok. Nie są to wygórowane limity dla osób, które aktywnie sprzedają w sieci, ale niekoniecznie prowadzą działalność gospodarczą. Przy czym raportowanie ma objąć nie tylko sprzedaż, ale także usługi – najem nieruchomości czy wynajem aut.
W czasach poszukiwania pieniędzy dla budżetu wszędzie, gdzie się tylko da, takie możliwości przekazane przez Unię Europejską na pewno zostaną skwapliwie wykorzystane. Tym razem można mieć pewność, że rządzący zrobią wszystko, aby przepisy unijne błyskawicznie znalazły swoje odzwierciedlenie w naszych przepisach.
Czytaj więcej
Równowartość 2 tys. euro i 30 transakcji rocznie wystarczy, aby dane internetowego sprzedawcy trafiły pod lupę fiskusa.