Wtedy Kluskę aresztowano pod zarzutem wyłudzenia przez Optimus VAT w kwocie 30 mln złotych. Teraz minister sprawiedliwości przewiduje za to karę nawet 25 lat pozbawienia wolności.
Nie żal mi podatkowych oszustów – to nie są płotki, ale rekiny. Płotki w urzędach skarbowych „puszkowane" są regularnie i bez większych prawnych rozterek. Rekina zapuszkować trudno, bo przecież nie oszukuje, ale „optymalizuje". Zwykle z rozmachem i przy wsparciu tęgich głów podatkowych. Wykorzysta każdą lukę, bardzo chętnie w VAT.
Nie widzę jednak żadnej korzyści z zapuszkowania rekina w celi. I to na 25 lat. Bo owszem, mamy budżetową lukę w VAT, ale luki w więziennych celach – ani trochę! Zdecydowanie wolę, by podatkowy oszust oddał z nawiązką to, co ukradł. Nie widzę powodu, żeby płacić na niego jeszcze w więzieniu. Nie opłaca się to ani mnie, ani budżetowi.
W dodatku – płacić mogę zupełnie bez sensu, bo fiskus bywa omylny. Co właśnie sprawa Kluski dobitnie pokazuje.
Podatkowe puszkowanie to tani populizm – rząd chce chyba pokazać, jak bardzo dba o budżet. Tyle że takie rozwiązanie to de facto zasłona dymna dla nieudolności aparatu skarbowego i ustawodawcy. Bo to przede wszystkim fiskus, a nie prokurator, powinien ścigać podatkowych oszustów. I byłoby mu dużo łatwiej, gdyby przepisy o VAT nie zmieniały się jak w kalejdoskopie!