Oto Piotr Rybak, skazany za podpalenie na wrocławskim rynku kukły Żyda, w asyście policji „zabezpieczającej legalne zgromadzenie", profanując barwy narodowe i znak Polski Walczącej, pod antysemickimi hasłami przemaszerował pod teren obozu, gdzie z udziałem ocalałych z Holokaustu i przedstawicieli władz odbywały się właśnie uroczystości z okazji 74. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Policja rozwiązała zgromadzenie przed bramą, ale nie przeszkodziło to Rybakowi i innym wejść na jego teren i głosić słów, które w wolnej Polsce, tak doświadczonej totalitaryzmami, nie powinny nigdy paść. Występ antysemity w tym miejscu i czasie to skandal na cały świat, coś więcej niż błąd czy nawet przestępstwo.
Tak, wiem. Policja przekazała materiały prokuraturze w Oświęcimiu, a ta wszczęła śledztwo w sprawie nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym i rasowym. Nie mogę jednak pojąć jak to możliwe, że w sytuacji gdy nienawistne słowa padają po raz pierwszy, pozwala się manifestacji iść dalej, zamiast adekwatnie zareagować od razu i nie dopuścić do eskalacji.
Gdy ktoś w trakcie manifestacji znieważy policjanta, reakcja jest natychmiastowa. Można się spodziewać nawet położenia na ziemię, założenia kajdanek i zatrzymania. Nie krytykuję tego. Policja najwidoczniej jest w tym kierunku wyszkolona i wie, co ją znieważa. Ale ewidentnie mundurowym brakuje wiedzy o tym, co stanowi mowę nienawiści. Musi konsultować się z przełożonymi, a nagrania przekazać prokuratorowi, który wszczyna śledztwo i machina mozolnie rusza.
Zobaczymy też jeszcze jedno: czy w prokuraturze coś się zmieniło od czasu, gdy w sprawie skazanego Rybaka, skądinąd gościa konwencji wyborczej partii Zbigniewa Ziobry i Patryka Jakiego, wnosiła apelację od wyroku w sprawie palenia kukły Żyda, który uznawała wtedy za zbyt surowy.