Całe zamieszanie wywołały nowe przepisy, które rząd przygotował dla przedsiębiorców i obsługujących ich doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych. Mają oni raportować do fiskusa tzw. schematy podatkowe, czyli pomysły na obniżkę płaconych przez biznes podatków.
Czytaj także: Za pisanie donosów na firmy ktoś będzie musiał zapłacić
Doradcy podatkowi szykują się do zaskarżenia wątpliwych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego. Zasłaniając się tajemnicą zawodową, we własnym interesie nie chcą donosić na swoich klientów. Trudno im się zresztą dziwić. Musieliby przy tym zdradzać nie tylko swoje autorskie pomysły na znienawidzone przez skarbówkę optymalizacje podatkowe, ale także wyjaśnić urzędnikom niuanse struktury danego przedsiębiorstwa i organizacji jego pracy. Kontrolerom skarbówki zdobycie takiej wiedzy zajęłoby sporo czasu.
Doradcy proponują, że przygotują informacje żądane przez skarbówkę, ale nie za darmo. Będą wystawiali faktury przedsiębiorcom, na których doniosą. Albo podwyższą stawki za swoje usługi, aby zrekompensować koszt wykonywania nowych obowiązków.
Patrząc na ten moralny i biznesowy galimatias, mam wrażenie, że państwo uznało, że w walce z unikaniem podatków wszystko jest dozwolone. Wrzuca do jednej klatki przedsiębiorców i doradców, a potem spokojnie patrzy z zewnątrz, jak walczą. Wywiążą się z nowych obowiązków? Kto weźmie na siebie odpowiedzialność za nieposłuszeństwo wobec nowych regulacji, a może jednak spokornieją i zaczną donosić skarbówce? W ten sposób doradca podatkowy zaczyna być zawodem podwyższonego ryzyka.