Rz: Powiem otwarcie: nierzadko nie czuję się obywatelem RP. Armia urzędników uzbrojonych w setki starych i nowych rygorów, np. taryfikatory mandatów, czyha na obywatela. A to urząd skarbowy, a to straż miejska... Nie mogę bez zgody urzędu na własnej działce ściąć drzewka, które zasadziłem. Czy wolność nam uciekła bezpowrotnie, panie doktorze?
Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego: Wolność nie uciekła od nas, to raczej my od niej uciekamy, konsekwentnie nazywając wolnością stan opisany w pytaniu i godząc się, jakże często bezwiednie albo w poczuciu bezsilności, na zasadniczą niesprawność systemu społeczno-gospodarczego. Państwo zbyt często staje po stronie silniejszych przeciwko słabszym i wciąż nie jesteśmy w stanie – nie tylko przecież w Polsce – przeciwstawić się ekonomii wykluczenia, wyzysku, marginalizacji i nierówności społecznej, która przecież – jak zauważa papież Franciszek w adhortacji „Evangelii Gaudium" – „zabija wykluczonych". Ale zmiany systemowe ciągle jeszcze zależą od tego, jaki użytek czynią obywatele ze zdolności myślenia, a także z przysługujących im praw politycznych, zwłaszcza wyborczych, i czy potrzebują wolności rozumianej jako możliwość dokonywania niezależnej oceny polityki i polityków, opartej na prawie do własnego zdania o sposobach rozwiązywania problemów. Dopóki jesteśmy zdolni do niezależnego myślenia, nie potrafimy wyrzec się wolności do krytykowania istniejącego stanu rzeczy, czego przejawem jest to właśnie pytanie.
Idea konstytucji zakłada oczywiście ograniczenie wolności ze względu na godność człowieka, ale aż tak?
Już Cyceron uważał, że abyśmy byli wolni, musimy być niewolnikami praw. Ale w naszych czasach prawa źle pomyślane i jeszcze gorzej realizowane oznaczają demokratyczne zniewolenie, które tym trudniej znieść, im silniejszym poparciem wyborców, a także akceptacją mediów się cieszy. Niewiele wspólnego z wolnością ma arbitralizm w definiowaniu polskich interesów i narzucanie jednomyślności.
Z drugiej strony to państwo jest niesprawne. By nie mówić o Smoleńsku, przypomnę spalony most w środku stolicy, pod którym od dawna leżały deski. I nikt za to nie poszedł siedzieć. Nawet nie bardzo wiemy, kto za to państwo odpowiada. Ogólnie rzecz ujmując, rządząca koalicja, ale kto konkretnie?