Reklama

Śmieciowe kody nie uzdrowią - komentuje Anna Wojda

Ponieważ nie wiadomo, na co Polacy umierają, nie wiadomo też, jakiej specjalności lekarzy najbardziej nam potrzeba. Nie można więc rzetelnie zaplanować wydatków na leczenie.

Aktualizacja: 18.09.2019 09:57 Publikacja: 17.09.2019 19:11

Śmieciowe kody nie uzdrowią - komentuje Anna Wojda

Foto: Adobe Stock

Lekarze mają kilka ulubionych przyczyn zgonów, które w dodatku opisują nieprecyzyjnie. To tzw. śmieciowe kody. Nieprawidłowo uzupełniane karty zgonów powodują jednak, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie uznaje naszych statystyk i w swoich raportach nie uwzględnia Polski. Wpisywanie jako przyczyny zgonu zatrzymania krążenia czy ustania oddychania jest równie bezużyteczne jak wpisanie, że pacjent zmarł z powodu śmierci. WHO pomija więc nasze statystyki w analizach umieralności według przyczyn.

Czytaj także:

Śmieciowe kody śmierci

Choroba jest zwykle wynikiem splotu zaburzeń i objawów i może się okazać, że przyczyna zejścia z tego świata jest skomplikowana. I pojawia się kłopot, bo w formularzu można śmierci przypisać jeden numerek. Efekt uproszczeń jest więc taki, że znakomita większość Polaków umiera na to samo. W niemal połowie przypadków przyczyną zgonów są choroby kardiologiczne, w dużej części nowotwory. Zdarzają się też zatrucia.

W taki oto sposób pozbyto się złożoności przyczyn zgonu na rzecz statystycznego kodu. W końcu wiele chorób upośledzających funkcjonowanie organizmu na samym końcu wiedzie do niewydolności krążeniowo-oddechowej. A człowiek, którego krew nie krąży, a on sam nie oddycha, jest martwy. Niewątpliwa przyczyna zgonu. Podobnie z nowotworami. Wiadomo, że ich rozrost zabija chorego. Zatrucia? Też da się łatwo wyjaśnić. W końcu każda substancja może być trucizną, jeśli podać ją w odpowiedniej dawce. Umrzeć można np. od opicia wodą – jak Niemiec, który był przekonany, że pijąc ogromne jej ilości, uśmierzy ból zęba. Nieżywemu i tak nie robi różnicy, co wpisano w papierach.

Reklama
Reklama

Problem polega na tym, że kody wpisywane przez lekarzy trafiają do statystyk, a na ich podstawie podejmuje się decyzje dotyczące żywych. Ze statystyk jasno wynika, że Polacy potrzebują kardiologów i onkologów. I tu wkracza logika, która mówi, że na podstawie błędnych przesłanek dochodzi się zawsze do błędnych wniosków. Jak można planować działania na dziesięciolecia, jeśli założenia są nieprawdziwe? To właśnie brak dokładnych informacji o przyczynach zgonów Polaków powoduje, że resort zdrowia nie może rzetelnie zaplanować wydatków na ochronę zdrowia.

Aparat biurowy stworzył niewydolny system, który jednak – w przeciwieństwie do żywego organizmu trapionego taką dolegliwością – nie chce sam umrzeć. A my nadal nie wiemy, jakie są prawdziwe przyczyny śmierci. W tej sytuacji jedyną pointą są słowa Sokratesa: wiem, że nic nie wiem. Zobaczymy, czy taka wiedza uczyni nas mądrzejszymi w przyszłości.

Lekarze mają kilka ulubionych przyczyn zgonów, które w dodatku opisują nieprecyzyjnie. To tzw. śmieciowe kody. Nieprawidłowo uzupełniane karty zgonów powodują jednak, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie uznaje naszych statystyk i w swoich raportach nie uwzględnia Polski. Wpisywanie jako przyczyny zgonu zatrzymania krążenia czy ustania oddychania jest równie bezużyteczne jak wpisanie, że pacjent zmarł z powodu śmierci. WHO pomija więc nasze statystyki w analizach umieralności według przyczyn.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Prof. Andrzej Olaś o ruchu ministra Żurka: Prawnicy muszą bić na alarm
Opinie Prawne
Marek Safjan: doskonały przykład transpozycji orzeczenia europejskiego
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Gdy nie wiadomo o co (Żurkowi) chodzi, chodzi o neosędziów
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Rzeczpospolita sofizmatem stoi
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabawy bronią w walce o słupki poparcia
Reklama
Reklama