Ludzka godność, kluczowa w chrześcijańskiej antropologii, miała być fundamentem porządku konstytucyjnego.
Mistrzowskie posunięcie
Po katastrofie II wojny światowej zachodnia Europa zdominowana przez chrześcijańskie demokracje została odbudowana wokół pojęć pozwalających łączyć liberalizm polityczny z chrześcijańskim dziedzictwem Europy.
Wizja Europy katolików Konrada Adenauera, Roberta Schumanna, Alcide de Gasperiego czy amerykańskiego sekretarza stanu John Forster Dullesa została osadzona na fundamencie godności ludzkiej i praw człowieka, stojących w centrum chrześcijańskiego pojęcia osoby. Mistrzowsko włączyli oni defensywne kulturowo chrześcijaństwo w centrum dyskusji nad Europą. Odgrodzili pojęcia zmonopolizowane od rewolucji francuskiej przez zsekularyzowane elity, osłabiając niebezpieczeństwo powiązania ideologii postępu z komunizmem. Osłabili też chwilowo drugi nurt myśli zjednoczeniowej widzącej Europę jako uniwersalny projekt imperialny tworzony odgórnie przez biurokratów.
Po raz pierwszy po wojnie pojęcie godności człowieka znalazło się w konstytucji niemieckiej z 1949 r., mającej cywilizować Niemców trzymanych na smyczy Amerykanów. Stopniowo jednoczona Europa uznała ludzką godność za podstawę praw człowieka i gwarancje legitymowanego ustroju. Globalnie politykę taką zadekretowała Powszechna Deklaracja Praw Człowieka ONZ z 1948 r.
Pod koniec XX w., po upadku komunizmu, pojęcia godność i prawa człowieka w rozumieniu chrześcijańskich demokratów zostały przejęte przez szeroko pojętą liberalną lewicę. Ta jednak nadała im inne znaczenie. Ludzka godność i prawa człowieka zostały uznane jako program świeckiej „religii" uniwersalistycznej zbudowanej wokół nowej antropologii zakorzenionej w zradykalizowanym rewolucją kulturową lat 60. nowoczesnej idei „emancypacji". Zbudowana głównie na kulturowym marksizmie współgrała z zawsze obecną w liberalizmie koncepcją praw naturalnych w kontrze do chrześcijańskiego prawa naturalnego. Odtąd szacunek dla godności innych nie był już dłużej żądaniem szacunku dla prawa moralnego, jakie noszą czy powinni nosić w sobie, lecz szacunek dla jakiegokolwiek wyboru, których dokonują, stając się automatycznie prawem człowieka. Państwo miało zatem chronić przed jakimkolwiek ograniczeniami zagrażającymi autodefinicji jednostki, z żądaniem szacunku i akceptacji dla wszystkich wyborów oraz z zakazem ich wartościowania. Ma w ten sposób chronić moją godność, tj. moje człowieczeństwo, wszystkie wybory jako prawa człowieka, de facto stając się państwem despotycznym.