Świat załamuje ręce nad tragedią zestrzelenia ukraińskiego boeinga. Z drugiej strony nad śmiercią generała Sulejmaniego uważanego w ojczyźnie za męczennika. Nad zniszczeniem przez Trumpa misternej pracy Obamy i Unii Europejskiej, która doprowadziła do nuklearnej umowy z Iranem dającej jakąś – chwiejną, ale realną – perspektywę uspokojenia. Nad zwycięstwem namiętności i żądzy zniszczenia w tym najbardziej niestabilnym regionie globu, jakim jest Bliski i Środkowy Wschód. Nad losem naszych 300 żołnierzy przyklejonych do amerykańskiego „starszego brata" w ich ostrzelanych rakietami bazach; choć to tylko odprysk większej i strasznej całości. Ale te wszystkie strachy i dylematy dopiero otwierają widok na przygnębiającą panoramę, która – zdaje się – wciąż jeszcze umyka naszej uwadze.