Rada Europy (ufam, że odróżniamy ją od Rady Europejskiej stanowiącej najwyższe gremium UE) miała w zamyśle stać się zaczątkiem Stanów Zjednoczonych Europy. Powojenny entuzjazm szybko wygasł i zjednoczona Europa zaczęła się nieco później od spraw pewniejszych, bo gospodarczych, i zmaterializowała w postaci Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, prototypu późniejszej EWG i dzisiejszej Unii. Radzie Europy, która funkcjonuje w formie zgromadzenia delegacji parlamentów (należy do niej cała Europa łącznie z Turcją, ale bez Białorusi), pozostało zajmowanie się prawami człowieka i ogólnymi zasadami demokracji. Jedyną instytucją, która coś może (choć nie jest w pełni jej organem), jest Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, do którego odwołują się obywatele pokrzywdzeni łamaniem tych praw przez rodzimy kraj.
Trudno, by tak szlachetnie ukierunkowany organ nie ukarał Rosji za aneksję Krymu i podsycanie krwawej wojny w Donbasie, żeby nie wspomnieć o śmierci 300 osób w zestrzelonym nad Ukrainą malezyjskim boeingu czy o innych wykroczeniach. Odebrano więc przedstawicielom Putina prawo głosu w Radzie, ale tylko na parę lat, bo właśnie je przywrócono bez jakichkolwiek oznak poprawy ze strony Kremla. Naszym zachodnim partnerom pilno bowiem do tłustych biznesów z Moskwą, z przesławnym gazociągiem Nord Stream 2 na czele. Zapewne będzie to miało wpływ na postawę UE, która też się zachwieje i nie utrzyma nałożonych na Rosję sankcji.
W tym pomyślnym dla Putina czasie Rada w swoim raporcie o przestrzeganiu praw człowieka ostro skrytykowała Polskę za podważanie niezawisłości sądów, niewykonywanie wyroków Strasburga i restrykcyjne prawo aborcyjne. Słusznie, bo wszyscy wiemy, co PiS zrobił z sądami i jak sobie dalej poczyna. Ale chwila, kiedy świat usłyszał obie te wiadomości, jest znamienna; Rosji powiedziano: „przymykamy oczy", Polsce rzucono kolejne: „nie pozwalam!". Jeśli Europa chce dostarczyć PiS skutecznej amunicji przedwyborczej, niech robi tak dalej. Tym bardziej że mało kto rozróżnia obie rady, a całe zło i tak obciąży przebrzydłą Brukselę.