[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/11/25/wielkie-rechotanie-z-kaczynskiego/" "target=_blank]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link][/b]
Jeszcze w wydaniu sobotnio-niedzielnym w jednej z gazet ukazał się wywiad, w którym wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna chwali się, że w przeciwieństwie do poprzedników nie używa asysty ochroniarzy BOR. Dzień czy dwa wcześniej za podobną skromność inne medium pochwaliło Donalda Tuska. Kiedy politycy PO lekceważą procedury bezpieczeństwa, żaden z kibicujących im dziennikarzy nie ma wątpliwości, że to kolejny powód, by się nimi zachwycać.
Jeszcze w poniedziałkowym programie "Teraz my" w rozmowie z generałem Marianem Janickim prowadzący mimochodem rzucili pochwałę, że obecnie w Sejmie już nie trzepie się tak wchodzących dziennikarzy jak poprzednio. Co nie przeszkodziło im poprowadzić tej rozmowy tak, aby stała się wielkim oskarżeniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego o – w najlepszym razie – nieodpowiedzialność. A ma się ona wyrażać tym, że w momencie oddania strzałów w kierunku prezydenckiej kawalkady polscy ochroniarze byli od niego o 400 metrów.
Krytyka za oddalenie się od własnej ochrony spotkała prezydenta nie tylko ze strony generała Janickiego, ale też innych znawców problemu. Dziennikarka Monika Olejnik prychnęła: "prezydent nie musi przekonywać, że jest człowiekiem odważnym, chciałabym, żeby przekonał mnie, że jest człowiekiem odpowiedzialnym", i bez protestu przyjęła wywody swego porannego gościa Marka Siwca, zastanawiającego się, "w czyim interesie" prezydent jątrzy i organizuje jakąś "antyrosyjską krucjatę".
Inni dziennikarze z lubością powtarzali epitety działaczy lewicy: "prezydent jest nieodpowiedzialny" (Grzegorz Napieralski), "mały piroman… dał się wkręcić w prowokację Saakaszwilego" (Leszek Miller) czy "nie powinien robić wycieczek w nieznane" (Jerzy Szmajdziński).