Cuda, czyli najgorszy rząd 20-lecia

Gdyby premier zdobył się na merytoryczną ocenę swego personelu, zostałby sam z ministrem Bonim i swoimi piarowcami – pisze publicysta „Rz”

Aktualizacja: 24.02.2009 07:31 Publikacja: 24.02.2009 01:44

Cuda, czyli najgorszy rząd 20-lecia

Foto: Rzeczpospolita

Szymon Kobyliński narysował kiedyś grupkę ludzi w charakterystycznych kapeluszach i z teczkami, oglądających w skupieniu łańcuch z samych cieniutkich, popękanych, porozginanych i powiązanych sznurkami ogniw. Podpis brzmiał: „Które ogniwo tu najsłabsze?”.

Nieodparcie przypomina mi się ten stary rysunek, gdy czytam prasowe spekulacje na temat oczekiwanej rekonstrukcji gabinetu Donalda Tuska. Które z ministerstw działa najgorzej, który z ministrów najbardziej zawiódł, w czym rządy PO – PSL najbardziej rozczarowały? Pytania zaiste identyczne z tymi, nad którymi się głowiła komisja narysowana przed laty przez Kobylińskiego.

[srodtytul]Tania popularność za granicą[/srodtytul]

Sam premier ma poważny problem ze wskazaniem jakiegoś sukcesu swojej ekipy. Indagowany wobec ogromnej życzliwości, jaką darzy go większość mediów, niezwykle rzadko wskazuje, że „nasza pozycja w Europie jest dziś mocniejsza”. W istocie mamy dziś tylko na Zachodzie lepszą prasę. Nie zdarza się już, aby wyszydzano polskiego premiera lub jego rodzinę, przestało również być zwyczajem publikowanie rozmów z polskimi „autorytetami” ostrzegającymi Europę, że Polska odchodzi od demokracji i reform rynkowych (zresztą od tych drugich zaczęły odchodzić właśnie unijne potęgi).

Żadnych prawdziwych sukcesów w polityce zagranicznej rząd jednak nie ma. Przegraliśmy stocznie, narzucono nam szkodliwy dla naszej gospodarki pakiet klimatyczny, a teraz przegrywamy banki podporządkowywane eurodyrektywą zachodnim centralom. Niemcy i Rosja tyleż nas dziś chwalą, ile lekceważą i robią dalej swoje – bo zapewnienie, że z nominacją Eriki Steinbach poczeka się na lepszą chwilę, jest po prostu śmieszne. Przekonanie, że zmiękczy Niemców osobisty urok Władysława Bartoszewskiego okazało się naiwne; także dlatego, że rządzi tam już pokolenie pozbawione kompleksów wobec byłego więźnia Auschwitz i swobodnie pozwalające sobie na lekceważenie, a nawet strofowanie go.

W polityce zagranicznej rząd Tuska nie tylko nie ma sukcesów, ale wręcz dopuścił się fatalnego w skutkach błędu, gdy szukając szybkiego, medialnego sukcesu, de facto zgodził się w zamian za zniesienie przez Rosję embarga na polskie mięso, by na przyszłość takie spory rozstrzygać w rozmowach dwustronnych. Zmarnowano w ten sposób dla taniej popularności skuteczne starania poprzedników, aby spory z Rosją uważane były przez Unię za spory z całą Wspólnotą.

Być może dlatego teraz, gdy od czasu kryzysu ukraińskiego Rosja wciąż trzyma nam „przykręcony kurek”, nie realizując zakontraktowanych dostaw, rząd okazuje się całkowicie bezradny i nie próbuje nawet werbalnie odwołać się do Europy. Odpowiedzialny za te sprawy wicepremier Pawlak stał się mistrzem w unikaniu odpowiedzi na pytania o gaz, dywersyfikację dostaw energii etc., chętnie natomiast snuje rozważania o sprawach zupełnie do niego nienależących (np. o rezerwach walutowych NBP).

[srodtytul]Fotoradary zamiast autostrad[/srodtytul]

W resortach gospodarczych też nie sposób pokazać jakiś sukces, poza jeszcze sprawniejszym niż za poprzednich ekip podzieleniem tortu zarządów i rad nadzorczych pomiędzy działaczy partyjnych, krewnych i znajomych. Wykorzystanie środków unijnych spadło (oskarżona o kłamstwo była minister Gęsicka rzeczywiście „skłamała”, twierdząc, że wynosi ono 0,3 proc.; w istocie 0,28). Poprzedni rząd przesłał do Komisji Europejskiej 245 przygotowanych projektów inwestycyjnych, obecny – 5 (ale minister Bieńkowska zapowiada w najbliższym czasie ukończenie prac nad pięcioma kolejnymi). Wykorzystanie pieniędzy z Narodowego Planu Rozwoju spadło z 38, do 21 proc. dostępnych środków.

O pracy resortu finansów świadczy wystarczająco, że w reklamowanym jako znakomity budżecie już po tygodniu trzeba było szukać 20 miliardów oszczędności i że, co jeszcze gorzej, znaleziono je bez trudu. Oczywiście głównie na papierze: połowa „oszczędności” polegała na godnym Enronu przeksięgowaniu funduszy na budowę autostrad, w tym kilku miliardów pochodzących nie z budżetu, a wprost w Unii, a więc środków, których rząd w ogóle w żaden sposób przesuwać nie ma prawa (!).

Trudno jednak ocenić, czy większą katastrofą okazały się obiecywane przez PO nowe autostrady (ruszyło zaledwie kilka budów), zamiast których rząd stawia fotoradary, czy reforma szkolnictwa. Nikt dziś w Polsce nie wie, w jakim wieku dzieci mają iść do szkoły, ale wiadomo, że znacznemu ograniczeniu ulegnie nauka historii. Jedynym sukcesem minister Hall zdaje się usunięcie ze szkół Gombrowicza, za co jej poprzednik został przez salony dosłownie wdeptany w ziemię, w jej wypadku zaś taktownie zmiany w lekturach nie zauważono.

Mimo wszystko sięgający zenitu chaos w oświacie nie jest chyba klęską większą niż działania uporczywie utrzymywanej przez premiera na stanowisku minister zdrowia. Niepojęty jest zwłaszcza upór, z jakim Platforma Obywatelska forsuje wbrew wszystkiemu prywatyzację szpitali, choć jest oczywiste, że bez równoległej demonopolizacji ubezpieczeń, o której rząd nawet nie wspomina (choć likwidacja NFZ należała do sztandarowych obietnic wyborczych PO), nie tylko niczego nie poprawi, ale doprowadzi wprost do patologii, szczerze opisanych przez byłą posłankę Sawicką.

[srodtytul]Korupcjogenny dorsz [/srodtytul]

Skoro jesteśmy przy tym, nie sposób nie wspomnieć o – delikatnie mówiąc – rozczarowaniu, jakim jest działalność minister Pitery. Nic nie wiadomo o żadnych przygotowanych przez nią projektach systemowych zmian zapobiegających korupcji (co rok temu zapowiadała jako główne swe zadanie), kojarzy się wyłącznie z chybionym raportem o CBA i groteskowymi doraźnymi akcjami, których symbolem stał się nieszczęsny dorsz za 8 zł. Niewiele poprawiają jej bilans czysto werbalne protesty przeciwko zupełnie bezczelnemu nepotyzmowi uprawianemu przez koalicjantów, i zresztą nie tylko koalicjantów. Rzeczywistym probierzem gotowości PO do obiecanej „prawdziwej walki z korupcją” jest sposób załatwiania oskarżeń przeciwko prezydentowi Sopotu.

Ku zaskoczeniu, klapą skończyły się także antypisowskie rozliczenia – poza scenariuszem Patrycji Koteckiej w laptopie Zbigniewa Ziobry nie znaleziono mimo usilnych starań jakichkolwiek dowodów rzekomych nadużyć władzy. Poszukiwanie ich, jak się zdaje, przede wszystkim kompletnie sparaliżowało ABW, która od roku zajmuje się chyba wyłącznie nękaniem tych spośród własnych pracowników, którzy mieli nieszczęście awansować w poprzednim okresie. Utrzymywanie na stanowisku szefa tej służby osoby tak uwikłanej i podejrzanej, jak Krzysztof Bondaryk stanowi niezmywalną plamę na reputacji Tuska.

[srodtytul]Platformerskie boiska[/srodtytul]

Poza niechwalebnym kontekstem KRUS niewiele się mówi o Ministerstwie Rolnictwa; zmieni się to niebawem, ponieważ dochody rolników znacząco spadły i spadają dalej, na wiosnę spodziewać się należy poważnych protestów z tej strony.

Protestować będzie też zbrojeniówka dławiona „oszczędnościami”. Fatalne jak nigdy są nastroje w policji i w aparacie sprawiedliwości, gdzie brak pieniędzy dosłownie na wszystko. O sprawności jednych i drugich najlepiej świadczy podwójne morderstwo popełnione przez Jana Sz., którego sąd skazał i wypuścił, a policja nie miała sił ani chęci zatrzymywać, nawet dokładnie poinformowana o miejscu jego pobytu. Wysławiany przez lobby prawnicze i salonowe media były minister Ćwiąkalski nie może się pochwalić żadnym sukcesem, poza tymi, które odniósł, walcząc o interesy wspomnianego lobby – jak wyrzucenie do kosza projektu ustawy o otwarciu zawodów prawniczych.

Żadnych sukcesów, poza wewnątrzpartyjnymi, nie ma też Grzegorz Schetyna, i to zarówno jako zwierzchnik policji, jak i administracji państwowej, która pod jego kierownictwem zajęta jest głównie budowaniem potęgi PO i trochę PSL w regionach, za cenę niszczenia lokalnej demokracji. Orliki i schetynówki wydają się przydzielane tam, gdzie wzmacniają partie rządzące, a usunięcie jednego z wicemarszałków wojewódzkich tylko po to, aby człowiek z PiS nie otwierał platformianych boisk, stanowi dobitny znak tej polityki. Dla samorządności i demokracji w terenie rządy PO – PSL są prawdziwą katastrofą i może nie ma co żałować, że oba wspomniane projekty na okoliczność ogólnego kryzysu cichutko uwiędły.

Tak jak działalność ministra Klicha w MON zdaje się polegać wyłącznie na kolejnych oszczędnościach i bezradnym zastępowaniu zlikwidowanego, z racji jego niepopularności wśród młodzieży, poboru armią zawodową, na którą, jak się okazuje, nie ma pieniędzy – tak osiągnięcia ministra Zdrojewskiego ograniczyły się jedynie do likwidacji bądź sparaliżowania projektów mających zbyt patriotyczny, a więc pisowski wydźwięk, i do żenujących rozgrywek wokół (wciąż nieobsadzonego) stanowiska dyrektora warszawskich Łazienek. O ministrze sportu nawet już wstyd wspominać w poważnej gazecie, jedynym stosownym do tego miejscem wydaje się kabaret.

[srodtytul]Zwycięstwo rządowego piaru[/srodtytul]

Nie dłużąc tej listy – a porażek i zaniechań jest znacznie więcej – gdyby premier zdobył się na merytoryczną ocenę swego personelu, pozostałby sam z ministrem Bonim i swoimi piarowcami. Ci przynajmniej zasługują na swe pobory, wymyślając co chwila nowe atrakcje – a to ujawnienie taśmy, na której premier zwierza się, że pracuje ponad siły i łysieje od troski o wspólne dobro, a to wproszenie się na kongres opozycji.

Słusznym posunięciem okazało się przyjęcie wzorca tabloidów, które dziś ogłaszają koniec świata, a jutro jak gdyby nic – coś zupełnie innego. Nikt po czasie nie pyta, gdzie „rewolucja październikowa”, gdzie „tornado legislacyjne”, co z projektem ustawy przeciwko pedofilom etc. – kolejne piarowskie race skutecznie odwracają uwagę od poprzednich. Ale i tu większość zasługi należy nie do piarowców rządu, ale do graniczącej z lizusostwem, a w kilku wypadkach zdecydowanie tę granicę przekraczającej, życzliwości większej części mediów i środowiska dziennikarskiego.

Nawet tak jaskrawe przejawy samouwielbienia i arogancji ludzi PO jak wypowiedź minister Kopacz, że w przychodniach są kolejki, bo Polakom pod rządami PO zrobiło się lepiej i wreszcie zaczęli dbać o zdrowie, pracowicie zamiatane są pod dywan. Można sobie tylko wyobrażać, mając w pamięci przywoływane w nieskończoność „ZOMO” Kaczyńskiego, co by było, gdyby to człowiek PiS oznajmił, że policjanci nie potrzebują na benzynę, niech ruszą na piesze patrole.

Co prawda, ten medialny front poparcia zaczyna się już kruszyć, czego dowodem atak tygodnika „Tusku musisz” na ministra Czumę lub życzliwe kibicowanie przez Trybunę Salonu atakom na minister Radziszewską (o której też tylko tyle dobrego można powiedzieć, że jej feministki nie lubią).

To jednak na razie wyjątki. Generalnie, i to jedyny niewątpliwy cud Tuska, rząd najbardziej nieudolny od 20 lat jest zarazem najbardziej w mediach zachwalanym, a dziennikarscy gwiazdorzy bezustannie podkreślają jego oczywiste sukcesy: wreszcie zapanowała normalność, przestało być „duszno”, zniknęła „atmosfera powszechnej nagonki” i „wrogości”. Zwłaszcza to ostatnie jest niewątpliwe i godne podkreślenia: że gdy zleceniodawca zabójstwa Krzysztofa Olewnika słyszy rano w willi, którą sobie zapewne postawił za pieniądze z okupu, pukanie do drzwi, to może być spokojny, że to tylko mleczarz.

Szymon Kobyliński narysował kiedyś grupkę ludzi w charakterystycznych kapeluszach i z teczkami, oglądających w skupieniu łańcuch z samych cieniutkich, popękanych, porozginanych i powiązanych sznurkami ogniw. Podpis brzmiał: „Które ogniwo tu najsłabsze?”.

Nieodparcie przypomina mi się ten stary rysunek, gdy czytam prasowe spekulacje na temat oczekiwanej rekonstrukcji gabinetu Donalda Tuska. Które z ministerstw działa najgorzej, który z ministrów najbardziej zawiódł, w czym rządy PO – PSL najbardziej rozczarowały? Pytania zaiste identyczne z tymi, nad którymi się głowiła komisja narysowana przed laty przez Kobylińskiego.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?