Jakoś bez reakcji przemknęła informacja, że po raz kolejny opóźni się zapowiadane pierwotnie na wiosnę 2010 r. otwarcie punktu informacyjnego o II linii warszawskiego metra w miejscu dawnego Kupieckiego Domu Towarowego. Przypomnę, że kiedy w lipcu 2009 r. Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonała spektakularnego pogromu kupców, przy użyciu prywatnie wynajętych osiłków (co sąd uznał potem za złamanie prawa i na uznaniu się skończyło), wmawiała nam, że trzeba było, bo budowa metra nie może już dłużej czekać.

A tu niepostrzeżenie okazało się,  że ma tam być już nie stacja metra, którego budowa wciąż nie może się na dobre zacząć, ale tylko prowizoryczny barak (drugim argumentem  w 2009 r. było, żeby "blaszany barak przestał szpecić centrum miasta"),  w którym pani prezydent zamierza umieścić wystawę komputerowych symulacji, jakie piękne będzie metro, jak będzie.

I nawet tego nie umie wybudować. Doprawdy, pani Gronkiewicz-Waltz musi działać pod jakimś cudownym natchnieniem, bo tak wymownego, tak celnego symbolu i zarazem  kwintesencji rządów jej formacji i jej szefa nie wymyśliłby najtęższy satyryk.

Proponuję dać sobie spokój z barakiem i postawić w tym miejscu pomnik pani Hanny. Myślę, że chętnie zasponsorują go okoliczne galerie handlowe, które pani prezydent uwolniła od konkurencji sprzedającej te same towary o połowę taniej.  A na odsłonięciu tłumnie stawi się "inteligencki" warszawski elektorat, który za wypędzenie kupców jeszcze bardziej ją pokochał, bo "handlarzy" darzy pogardą i nienawiścią niemal równą jak różańcowe staruszki spod krzyża. Pytanie tylko, czy i taki pomnik, choćby z papier mache, nie okaże się za trudny.