Jak premier Włoch może się wykaraskać z licznych afer seksualnych? Nic prostszego: trzeba się zapisać do socjalistycznej międzynarodówki.

Jeśli Silvio posypie głowę popiołem i przedzierzgnie się w polityka lewicy, będzie mógł liczyć na wsparcie mediów, autorytetów i celebrytów.

Tak jak jego młodszy, choć równie jurny francuski kolega – Dominique Strauss-Kahn, podejrzany o próbę gwałtu na pokojówce w nowojorskim hotelu. "D.S.K. został rzucony psom na pożarcie" – broni byłego szefa MFW filozof Bernard-Henri Lévy, oburzając się na bezduszne amerykańskie sądy. O dziennikarce Tristane Banon, która także oskarżyła D.S.K. o molestowanie, Lévy pisze: "Młoda kobieta zwęszyła  złotą okazję i nagle, po ośmiu latach milczenia, zaczęła się udzielać w telewizji".

Wszystko zatem jasne: dotknięty nieuleczalną dolegliwością Strauss-Kahn stał się ofiarą jankeskich barbarzyńców.

Jak widzisz, Silvio, nic straconego. Wystarczy zmienić polityczne  barwy: wtedy zwierzęce orgie w rzymskim pałacu Grazioli staną się twoją "prywatną sprawą", niepohamowana chuć – "przypadłością, o której wszyscy wiedzieli od lat", a śledztwa włoskich prokuratorów będą określane jako "planetarny lincz".