Andrzej Lepper był jak III RP - Igor Janke

Zwolennicy lidera Samoobrony kochali go za to, że rzucił wyzwanie państwu, które – jak sądzili – utrudniało im życie i chciało ich pognębić – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 07.08.2011 19:16

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Niezwykła, dla wielu niezrozumiała kariera Andrzeja Leppera w III RP nie wzięła się z niczego. Lepper był taki, jaka była duża część Polski. Jego brutalny język i bandyckie metody działania były odpowiedzią na to, jakie było – i pewnie ciągle w dużej mierze jest – polskie państwo.

W dżungli Balcerowicza

Rewolucja, która dokonała się w Polsce w latach 90., wprowadziła dużą część Polaków do innego kręgu cywilizacyjnego. Ale miliony ludzi nie poradziły sobie z tą sytuacją. Polska lat 90. była państwem dla sprawnych, rzutkich, silnych, inteligentnych, sprytnych, ale też tych, którzy byli dobrze ustawieni. Tych, którzy mieli wyraźną przewagę na starcie do wyścigu, w którym nie obowiązują przejrzyste reguły.

Zarówno dla wielu przedsiębiorczych, dynamicznych i wykształconych ludzi, jak i dla wielu zwykłych kombinatorów był to kraj, w którym można szybko zdobyć fortunę. Ale – jak to bywa w czasach rewolucji – miliony ludzi nie potrafiły się dopasować do nowych czasów. Pozostali bezbronni, samotni, bezradni wobec urzędów. Czuli się coraz bardziej odrzuceni. Ich świat zmieniał się za szybko.

Uważali, iż stary świat był może zły, ale rządził się znanymi regułami. Nowy zaś nie miał żadnych zrozumiałych zasad. Politycy i dziennikarze mówili niezrozumiałym dla nich językiem. A duża część polityków i dziennikarzy, którzy świetnie odnaleźli się w nowej rzeczywistości, nie rozumiała tego, co czuli ludzie odrzuceni i pozostawieni samym sobie.

A mieli oni poczucie, że żyją w dżungli, w której jedynym prawem jest siła pięści, po której grasują bandyci, którzy chcą ich ograbić, i w której za każdym drzewem czai się niebezpieczeństwo. Rzeczywistość, w której umieścił ich Leszek Balcerowicz, to nie był świat, w którym wyrośli, który rozumieli. Gdy tylko próbowali się poruszyć, wpadali w jakąś pułapkę.

Początkowo wierzyli, że nowy ład da im coś dobrego. Wielu usłyszało: weźcie sprawy w swoje ręce. I niektórzy wzięli. Założyli szczęki, sklepiki, warsztaciki. Jednym się powiodło, inni potknęli się szybko o niezrozumiałe przepisy, o ZUS, podatki, urzędy, które – w ich przekonaniu – chciały tylko ich pognębić. Uznali, że państwo nie jest ich sojusznikiem.

Niespełnione obietnice

Pierwszą wielką obietnicę zmiany tej sytuacji złożyła im w 1997 r. Akcja Wyborcza "Solidarność". Ale szybko doszli do wniosku, że jest bałagan taki sam, jak był, tylko kradnie ktoś inny.

Kolejną, bardziej radykalną obietnicę naprawy złożył im w 2001 r. Leszek Miller i SLD. I co? Było jeszcze gorzej. Bałagan i korupcja były jeszcze większe niż do tej pory. Wielu ludzi uznało, że i ci z "Solidarności", i postkomuniści są siebie warci.

Wtedy zaczęli słuchać Andrzeja Leppera. I usłyszeli, że mówi rzeczy, które są im bliskie. W dodatku mówi je językiem, który rozumieją. W latach  2003 – 2004 popularność Leppera zaczęła gwałtownie rosnąć. Były miesiące, kiedy zaufanie do lidera Samoobrony deklarowała niemal połowa badanych Polaków.

Lepper wiedział, o czym mówi, bo sam wpadł w tarapaty finansowe w latach 90. Był sprytniejszy niż jego zwolennicy, bo znalazł sposób na wyjście z kłopotów. Oni często nie dawali sobie z tym rady. Ale szef Samoobrony ich rozumiał, mówił do nich ich językiem, nazywał ich problemy i opisywał świat tak, jak oni go widzieli.

Opowiadał o świecie językiem prostym, brutalnym, nie zważał na prawo, często łamał rozmaite zasady, których sensu jego wyborcy nie potrafili zrozumieć.

Nic dobrego

Wtedy "Rzeczpospolita" z ośrodkiem badawczym SMG/KRC przeprowadziła serię kilkunastu badań fokusowych w Polsce, w których badacze przysłuchiwali się temu, co mówili ludzie deklarujący zaufanie do Andrzeja Leppera. Badaliśmy ludzi w miastach i wioskach, o różnym wykształceniu i doświadczeniach. Łączyła ich sympatia do szefa Samoobrony.

Kim byli ludzie, którzy wówczas ufali Lepperowi? To nie tylko biedni rolnicy, jak bywało wcześniej. Obok bezrobotnych z małych miasteczek popierali go zamożni gospodarze, właściciele dużych i średnich (15 – 20 ha) gospodarstw rolnych. Jego zwolennikami byli drobni przedsiębiorcy, małorolni z podkieleckich wiosek, młodzi bezrobotni z dużych miast, matki samotnie wychowujące dzieci, inwalidzi i renciści, uczniowie liceów i gimnazjów średnich miast.

Wszystkim im było  źle. Na pytanie, co ostatnio zdarzyło się u nich dobrego, wszyscy odpowiadali identycznie: Nic. Albo nie mieli pracy, albo zarabiali mało, próby założenia własnego małego interesu się nie udawały. Gdzieś się potykali. Próbowali robić coś legalnie, ale wykładali się na przepisach i przechodzili do szarej strefy.

Niemal wszyscy badani mieli wrogi stosunek do państwa i jego instytucji. Państwo dla nich to: urząd skarbowy, gmina, powiat, ZUS, policja, sądy, straż miejska, przychodnie zdrowia i instytucje opieki społecznej, a niekiedy także banki. Państwo to też parlament i rząd, prawo. Nawet telekomunikacja i poczta. Te wszystkie instytucje utrudniały im życie. Tak je widzieli.

Kilka cytatów z ówczesnych badań: "kiedy wchodzę do urzędu, to już się boję", "nigdzie nie jest się traktowanym jak partner, ani w banku, ani w urzędzie, ani w telekomunikacji", "to nie jest kraj przyjazny dla obywateli", "przepisy ciągle się zmieniają", "jednostka, jak ma problem, to nikogo nie obchodzi". Tego typu wypowiedzi pojawiały się wszędzie – we wszystkich grupach fokusowych, w różnych miejscach. Na wsi i w mieście.

Wszyscy oszukali

Mieli przekonanie, że nie mają wpływu na nic. Na urzędy lokalne? "Tylko duży może więcej", "Jest coraz gorzej". Afery, korupcja, złe rządzenie. "Dlaczego w Sejmie jest zawsze tyle ław pustych? Przecież diety biorą, a zajmują się tylko swoimi interesami". "Kiedyś był Bóg, honor i ojczyzna. Ojczyzny to już dawno nie ma, chyba Bóg nam pozostał".

Bali się o to, czy będą mieli co jeść. "Kładę się spać i boję się myśleć, co będzie jutro". Czy będę miał jutro pracę, czy znowu się coś takiego nie wydarzy, co każe mi iść do jakiegoś urzędu, czy nie zmienią przepisów o zasiłku lub rencie, które mi ją obniżą lub zabiorą, czy nie zadzwoni do mnie urząd skarbowy? Ciągle czuli się zagrożeni, choć często nie umieli tego strachu nawet skonkretyzować. "Nie wiadomo, z której strony nadejdzie cios, a zatem nie wiadomo, jak się bronić".

Uważali, że nikt nie staje w ich obronie. Politycy zawłaszczyli państwo dla swoich własnych celów, "a nas wykorzystują tylko do wyborów". "Wszyscy po kolei nas oszukali". "Potrzebni jesteśmy tylko wtedy, jak trzeba zagłosować". Nie mieli sprecyzowanych poglądów politycznych. Chcieli zmiany, chwili, by było lepiej. Szukali kogoś, kto może im pomóc. Głosowali najpierw na AWS, głosowali potem na SLD, czasem na PSL. Wszyscy ich zawiedli. Zawiodło ich państwo.

Wyzwanie rzucone państwu

Andrzej Lepper rzucił temu państwu wyzwanie. Był ostry, radykalny i otwarcie łamał prawo, a to w ich oczach było zaletą, bo tylko tak – jak sądzili – da się walczyć z opresyjnym molochem. Skoro państwo łamie normy i zasady, skoro nie dotrzymuje obietnic, skoro nie wypełnia swoich obowiązków wobec mnie, to dlaczego ja mam być inny? Skoro politycy kradną, dlaczego ja mam nie kraść? – pytali.

Oto kolejna garść cytatów: "Wiadomo, każdy bierze dla siebie, to normalne". "Trochę to można nakraść", bo trochę to każdy kradnie. "Kradziejstwo w granicach rozsądku jest dopuszczalne". Ale badani oceniali, że ówczesna władza – były to lata rządów SLD – kradła "za dużo i tylko dla siebie". Skoro więc oni kradną, dlaczego my nie możemy? Trochę można. Dlatego kolejne afery i aferki wybuchające w Samoobronie nie robiły na wyborcach Leppera wrażenia. Renata Beger nie płaciła kredytów? "To znaczy, że solidaryzuje się ze wszystkimi, co nie płacą kredytów". Bo przecież wszyscy mamy kłopoty z bankami.

A Andrzej Lepper mówił politykom to, co oni chcieli im powiedzieć. "On się za nami wstawia". "Interesuje się zwykłymi ludźmi". "Kiedyś walczył tylko o rolników, teraz nie tylko o nich". "On się nie boi". "Jest odważny". "On nie rządził jeszcze, więc ma czyste ręce". "Mówi prawdę w oczy, bez dyplomacji i ogródek". "Od niego dowiaduję się prawdy o kraju", "Jak on mówi, to tak, jak ja bym mówiła". "Andrzej używa słów, które rozumiem, mówi o sprawach, które mnie dotyczą". "Jest jedyną osobą, która jest z nami na co dzień". Jest odważny. Nie ma respektu dla "ugrzecznionych polityków i profesorków w krawatach". Nie boi się policji ani więzienia. "Bez Leppera to nic by nie wyszło na jaw. Żadna afera". "Wszyscy go atakują, bo on ujawnia prawdę".

Wybory tych ludzi były zupełnie racjonalne. Andrzej Lepper był odpowiedzią na potrzeby i lęki dużej części Polaków. I dlatego dopóki nie został skompromitowany i zagnany do narożnika przez innego, silniejszego od siebie polityka, cieszył się wielką popularnością.

Problemy pozostają

Czy dziś jest dużo lepiej? Czy obywatele czują się dużo bezpieczniej? Czy państwo jest im przyjazne, czy jest sprawne? Czy przepisy są bardziej zrozumiałe i stabilne, a rządzący zachowują się dużo bardziej rozsądnie? Warto by teraz zadać te same pytania tym samym ludziom. Boję się, że ich obawy nie są inne niż wtedy, tylko być może elity znalazły trochę bardziej wyrafinowane odpowiedzi.

Andrzej Lepper nie żyje. Ale problemy państwa, które on – paradoksalnie – w sposób tak bardzo trudny do zaakceptowania, ale celnie pokazywał, pozostają.

Niezwykła, dla wielu niezrozumiała kariera Andrzeja Leppera w III RP nie wzięła się z niczego. Lepper był taki, jaka była duża część Polski. Jego brutalny język i bandyckie metody działania były odpowiedzią na to, jakie było – i pewnie ciągle w dużej mierze jest – polskie państwo.

W dżungli Balcerowicza

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: To jeszcze nie kamień milowy