Nie sprzeczamy się o prawo własności, sprzeczamy się o umowę ACTA i szczególne zasady ochrony „prawa własności intelektualnej" – zapewnia mnie profesor Robert Gwiazdowski w polemice z moją polemiką.
Jeśli tak, nie mamy się w ogóle o co sprzeczać. W swoim felietonie napisałem, że wobec ACTA (a właściwie wobec kilku jej elementów) mam zdanie krytycznie. I mój krytycyzm dotyczy tego o czym pisze w swojej polemice z polemiką Robert Gwiazdowski: procedur. Możliwości rezygnacji z dowodzenia winy na przykład.
Mój szanowny polemista napisał więc swoją odpowiedź niepotrzebnie. Rozumiem, że nie przeczytał mojego tekstu, choć był króciutki, a teraz na niego odpowiada. Gorzej, że odpowiadając nie przeczytał raz jeszcze także swojego własnego tekstu, na który reagowałem ja. Możliwe, że już go nie pamięta.
A tekst ten co prawda wychodził od umowy ACTA, ale nie był bynajmniej polemiką z jej zapisami. Jeśli dziś profesor Robert Gwiazdowski zarzuca mi niewiedzę o jej zasadach, to pomijając, że czyni to gołosłownie, popełnia błąd. Nie trzeba było jej znać żeby się z nim spierać.
Jego felieton był wielkim i bardzo emocjonalnym, zresztą skądinąd zręcznym, hymnem przeciw prawom autorskim jako zasadzie.