Bohater na emeryturze, przyznajcie państwo sami, że to czysta groteska. Samotny Kościuszko dożywający swoich dni na szwajcarskiej prowincji, pogrążeni w sekciarstwie i kłótniach ideolodzy powstania listopadowego na paryskim bruku, generałowie od Andersa wykonujący na przymusowej emigracji zajęcia poniżej godności, a teraz twórcy „Solidarności” z Lechem Wałęsą na czele.
Przyglądanie się jak noblista z Gdańska niszczy swoją legendę nie jest, oczywiście, zajęciem przyjemnym. Tym bardziej że jest na dobrej drodze do jej destrukcji totalnej. Ostatnie, nawet jak na Wałęsę wyjątkowo chamskie i agresywne, wypowiedzi na temat Bogdana Borusewicza, znacznie nas do tego momentu przybliżyły. Ale przecież obrażonymi i pokłóconymi z Wałęsą można by bez trudu wypełnić historyczną salę BHP w Stoczni Gdańskiej. A jego oskarżenia o agenturalność wobec marszałka Senatu są logiczną konsekwencją całej życiowej drogi po roku 1989. I nic nie pomoże okadzanie bohatera przez tych, którzy mają w tym interes, bo on też wojuje z PiS-em.
Nie żebym Wałęsę usprawiedliwiał, bo to, co robi i mówi, jest nie do przyjęcia. Warto jednak zwrócić uwagę, że przyglądanie się niszczeniu własnej legendy przez przywódcę „Solidarności” jest dla publiczności tylko nieprzyjemne, ale dla niego samego życie w cieniu dawnych wielkich czynów musi być koszmarem. Lech Wałęsa, jak każdy emerytowany bohater, doskonale rozumie, że najważniejsze już za nim i niczego podobnego nie dokona. Dlatego tak się miota.
Że świniom zawsze jest w życiu łatwiej niż bohaterom, to rzecz oczywista. Ale na emeryturze widać to szczególnie. Bohater walczył o prawdę i wolność, więc wszyscy, którzy go wielbili, oczekują, że zawsze już zostanie pomnikiem i przykładem. Kiedy świnia, która kłamała i służyła złu, wreszcie na starość powie prawdę i zachowa się przyzwoicie, zbiera oklaski, a opinia publiczna przypomina sobie, że jednak ma intelektualną klasę. Tak jak np. Jerzy Urban, arcyświnia, „Goebbels stanu wojennego”, który ostatnio przyznał się, że kłamał w sprawie zabójstwa Grzegorza Przemyka. Wydał też dobrze przyjętą książkę, a jego primaaprilisowa prowokacja wobec Donalda Tuska – „Nie” opublikowało zmyślony zapis z podsłuchu – wielu rozbawiła. Nie ma wątpliwości, że Urban starzeje się ładniej niż Wałęsa. Warto jednak pamiętać – a mam wrażenie, że znaczna część opinii publicznej już zapomniała – który z nich w chwili próby stanął po właściwej stronie.